Categories: 02 FilmyRecenzje

Transformers: Dark of the Moon – recenzja

 Pamiętam jeszcze swoje wahanie, gdy wraz z bratem wchodziłam kilka lat temu do sali kinowej na ekranizację pierwszej części „Transformersów”. Do dziś ten dzień bardzo miło mi się kojarzy. Dwie godziny filmu rozwiały moje obawy i zmieniły lekko stereotypowy tok myślenia, że takiego rodzaju ekranizacje nie są dla mnie. Na drugą część poszłam z ochotą. Jednakże przy trzeciej znów się wahałam. Tym razem wrażenia, które wywarł na mnie “Transformers: Dark of the Moon” utwierdziły mnie w przekonaniu, że co za dużo, to niezdrowo.

Można by było pomyśleć, że po wydarzeniach które miały miejsce w drugiej części „Transformersów”, nasz główny bohater będzie miał już święty spokój. Tak faktycznie jest – jednak tylko na początku. Sam wkraczając w dorosłe życie, musi zacząć podejmować swoje pierwsze, ważne decyzje, takie jak na przykład wybór miejsca pracy. Niestety okazuje się, że to nie jest takie proste dla osoby, która przyzwyczaiła się do działania pod wpływem adrenaliny oraz kilka razy ratowała świat. Nie ma co się jednak martwić! Niedługo nasza zacna planeta będzie znów potrzebowała wybawcy, gdyż nadejdzie niebezpieczeństwo ze strony … Decepticonów, a myśleliście, że kogo?!

Moje podejście do trzeciej odsłony zmagań Sama ze złymi robotami można nazwać co najmniej wrogim. Dlaczego tak się dzieje? Cóż… jestem najzwyczajniej w świecie zawiedziona i bardzo, ale to bardzo rozżalona, ponieważ to co zobaczyłam na ekranie, to był żart. Po pierwsze – fabuła. Ja rozumiem, że teraz w wielu filmach wątek „panowania nad światem” i „ratowania świata” jest bardzo modny, a tym bardziej jeśli mamy do czynienia z filmem SF. Z drugiej strony może się to stanowczo przejeść, jeśli motywy te nie tylko są powtarzane w każdej następnej części, ale także realizowane są w ten sam sposób – kropka w kropkę. Trzecią odsłonę filmu odróżniłam od poprzednich tylko i wyłącznie dzięki temu, że Megan Fox zastąpiono Rosie Hantington – Whiteley. Chociaż nie byłam oczarowana grą Megan Fox, a szczerze powiedziawszy w ogóle nie należę do grona jej fanów, ceniłam jej rolę w „Transfomersach”. Mikaela była dziewczyną zabawną i seksowną. Życie nauczyło ją już paru rzeczy, więc nie była „nieporadną trzpiotką”. Co zastajemy zaś w części kolejnej? Carlę Spencer – kobietę, na którą w filmie raczej powinno się patrzeć i … tylko patrzeć. Tak moi drodzy, tym razem wytwórcy postawili na stereotypy, wstawiając na miejsce pięknej Mikeali, plastikową Carly, która będzie nieraz przez naszego głównego bohatera ratowana, ratowana i jeszcze raz… co? A! RATOWANA.

Blaszany orszak bohaterów nie prezentował się źle. Jak zwykłe Autoboty w wypolerowanych karoseriach na swojej drodze niszczyły co tylko mogły nie raz przyprawiały widza o łezkę w oku niczym umierające, ulubione zwierzątko. Samemu Optimusowi Primowi nie zabrakło tradycyjnych, umoralniających tekstów, świadczących o jego „człowieczeństwie”. Na widzu mogły zrobić wrażenie sceny, proszące się o wstrzymanie oddechu. Jednym słowem nic, czego nie można by było zobaczyć jeszcze raz i nic, czego już się nie widziało. Jak zwykle wątki były naszpikowane kilkoma bzdurnymi wyczynami bohaterów oraz dziurami, przez które ekranizacja mogła się kojarzyć raczej z pospolitym sitem. Jednakże kto powiedział, że w „Transformersach” chodzi o spójną fabułę, albo co więcej – logiczną historię?

Jednym słowem, poprzednie części dało się ugryźć, chociaż i tak nie były niczym rewelacyjnym. Trzecia jest klasycznym przykładem zachłyśnięcia się przez wytwórców porcją płynącej gotówki. Jednak nie oszukujmy się, wiele osób obejrzy film, nawet wiedząc iż jest to pospolity odmóżdżacz. Chociażby dla szansy chwili rozrywki, obejrzenia kilku, lub może kilkunastu wybuchów, a także samochodów, które mówią, zmieniają się i walczą, poświęcając się dla ratowania naszego świata.

Ocena: 2/10

Tytuł: Transformers: Dark of the Moon
Reżyser: Michael Bay
Scenariusz: Ehern Kruger 
czas trwania: 2h 37 min 


 

Blair

Pełnoetatowa książkoholiczka i filmomaniaczka. Recenzentka - amatorka, szpanująca swoim talentem pisarskim i nie rozumiejąca, dlaczego nikt nie chce podziwiać blasku jej intelektu, który przecież razi wszystkich po oczach. Czasami o skłonnościach masochistycznych, wiecznie niewyspana. Niepoprawna romantyczka, marząca o naprawianiu świata. Ponoć mówią, że nocą staje się Nocnym Cieniem i szuka nowych, szeleszcząco - papierowych ofiar...

Recent Posts

Zapowiedź: Wakacje pełne magii – Katarzyna Wierzbicka

Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Mięta (więcej…)

23 godziny ago

Zapowiedź: Antykwariat pod Salamandrą – Adam Przechrzta

Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Fabryka Słów (więcej…)

3 dni ago

Fragment: Kłamca. Zbiorowa tricksteria – Jakub Ćwiek

Mamy dla Was fragment książki "Kłamca. Zbiorowa tricksteria" Jakuba Ćwieka. Miała być apokalipsa. I co?…

4 dni ago

Zapowiedź: Diabeł zabierze Was do domu – Gabino Iglesias

Data premiery: 26. kwietnia 2024 Wydawnictwo: MAG (więcej…)

6 dni ago

Zapowiedź: W tych szacownych murach – Olivie Blake, M.L. Rio i inni

Data wydania: 24. kwietnia 2024 Wydawnictwo: StoryLight (Insignis) (więcej…)

1 tydzień ago

Zapowiedź: Pomruki burzy – Robert Jordan, Brandon Sanderson

Data premiery: 23. kwietnia 2024 Wydawnictwo: Zysk i S-ka (więcej…)

1 tydzień ago