Categories: 01 KsiążkiRecenzje

Portal zdobiony posągami – recenzja

Już od dawna nie przeczytałam książki, po skończeniu której nie wiedziałabym, co powiedzieć, jak określić uczucia towarzyszące mi podczas i po lekturze. Zwykle z łatwością jestem w stanie ocenić, czy coś mi się podobało, czy nie. Przy Portalu zdobionym posągami autorstwa Marka S. Huberatha sprawa nie jest taka prosta.

Na początku do czytania zniechęcał mnie chaos przedstawianych wydarzeń i ich kompletny brak związku ze sobą.

Główny bohater, Ioanneos, budzi się z dziwnego snu, dotyczącego dawno zmarłego malarza, po czym rusza na wykłady o historii sztuki w ośrodku szkoleń. Dziwnym trafem pierwsza prezentacja dotyczy tegoż właśnie snu, lecz mężczyzna nie wydaje się być tym specjalnie zdumiony. Poznaje innych słuchaczy – jednych bardziej interesujących, drugich mniej. Z czasem dostrzega, że rzeczywistość ośrodka nie jest taka, jaka być powinna, znajduje kolejne błędy i rysy – czy to atrapę zamiast bibliotecznych pozycji, czy koła samochodów zlewające się z asfaltem parkingu. Dołącza do spiskowców próbujących pojąć istotę tego, czym jest ośrodek i oni sami, bo jedno jest pewne – z pewnością nic nie jest tu zwyczajne.

W zasadzie dopiero od tego momentu (czyli około dwusetnej strony) Czytelnik może zacząć zbierać informacje, by odpowiedzieć sobie na pytanie co tu się, do diabła, dzieje? Poprzednie wydarzenia stanowią raczej nieuporządkowany zlepek faktów wyrwanych z kontekstu, przez co nie mogłam zupełnie pojąć ich sensu. Nie rozumiałam, czemu postacie zachowują się tak zwyczajnie w dziwnych, niepokojących okolicznościach, czemu Ioanneos snuje myśli na tematy, które nie mają najmniejszego związku z przeszłymi sytuacjami.

Wszystko było kompletnie niepojęte i to powoli zaczynało doprowadzać mnie do frustracji – gdyby nie determinacja, która każe kończyć mi to, czego się podejmuję, odłożyłabym tę książkę na półkę. Sytuacji nie poprawiał fakt, że zdań złożonych jest tu jak na lekarstwo – początkowo czytanie było irytujące, a z czasem stało się zwyczajnie męczące. Naprawdę nie lubię krótkich zdań – i to jest mankament, który zawadzał mi od początku do końca tej powieści.

Jeśli jednak chodzi o akcję i jej rozumienie – po dołączeniu Ioanneosa do niewielkiej grupy spiskowców, zaczyna się część interesująca. Nowi towarzysze bohatera ujawniają przed nim tajemnice ośrodka, on sam także dzieli się własnymi podejrzeniami i wnioskami. Wówczas Czytelnik jest w stanie pojąć znaczenie tego, co zostało wcześniej opisane, choć nadal większość skrywa się za zasłoną. A może po prostu ja jestem na to za głupia? Niemniej jednak, od kiedy zręcznie wytłumaczono osobliwe zachowania postaci, zupełnie inaczej zaczęłam patrzeć na tę powieść. Dostrzegłam tu nawoływanie do szukania swojej drogi, wolności i miłości – nie wiem, czy słusznie, ale muszę przyznać, że determinacja i nadzieja Ioanneosa, żywe mimo niesprzyjających okoliczności, pobudziły moją wyobraźnię i sumienie.

Skoro wspomniałam o postaciach… Początkowo mnie irytowały – zachowywały się irracjonalnie; płynęły przez niezwykłe wydarzenia kompletnie niewzruszone i obojętne, przyjmując je bez emocji do świadomości. Przecież nie o to w czytaniu idzie! Z czasem jednak przywykłam do tych trudnych do zrozumienia i zaakceptowania osobowości, nawet zaczęłam doceniać niektóre cechy oraz zabiegi, jakie zastosował autor, zwłaszcza po minięciu wspomnianej dwusetnej strony. Trudno bowiem jednoznacznie określić, kim w zasadzie są przedstawione przezeń osoby – są nie tyle zaskakujące, co skryte przed Czytelnikiem, nie ujawniają swoich pobudek. Możemy się ich jedynie domyślać, spekulować na temat tychże motywacji, określać charaktery, nierzadko błędnie. Jednak i to składa się na interesującą odmienność tej powieści.

Początkowa niechęć przekształciła się w zainteresowanie – teraz cieszę się, że udało mi się w miarę szybko przebrnąć przez mało fascynującą, pierwszą część książki. Ta powieść jest osobliwa, miejscami niezrozumiała; nie sądzę, by przypadła do gustu każdemu, niemniej polecam i zachęcam do czytania – choćby dla samego przekonania się, jak to naprawdę wygląda. Bo może Destrukcja jest po prostu idiotką (wielce prawdopodobne).

Autor: Marek S. Hubertah
Tytuł: Portal zdobiony posągami
Data wydania: 23 XI 12
ISBN: 978-83-7574-865-9
Strony: 544
Cena: 44,90 zł

destrakszyn

Entuzjastka psujostwa wszelakiego, namiętnie wczytująca się w fantastykę gatunku przeróżnego i obsesyjnie gromadząca nowe książki na półkach.

Recent Posts

Zapowiedź: Wakacje pełne magii – Katarzyna Wierzbicka

Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Mięta (więcej…)

2 dni ago

Zapowiedź: Antykwariat pod Salamandrą – Adam Przechrzta

Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Fabryka Słów (więcej…)

4 dni ago

Fragment: Kłamca. Zbiorowa tricksteria – Jakub Ćwiek

Mamy dla Was fragment książki "Kłamca. Zbiorowa tricksteria" Jakuba Ćwieka. Miała być apokalipsa. I co?…

5 dni ago

Zapowiedź: Diabeł zabierze Was do domu – Gabino Iglesias

Data premiery: 26. kwietnia 2024 Wydawnictwo: MAG (więcej…)

1 tydzień ago

Zapowiedź: W tych szacownych murach – Olivie Blake, M.L. Rio i inni

Data wydania: 24. kwietnia 2024 Wydawnictwo: StoryLight (Insignis) (więcej…)

1 tydzień ago

Zapowiedź: Pomruki burzy – Robert Jordan, Brandon Sanderson

Data premiery: 23. kwietnia 2024 Wydawnictwo: Zysk i S-ka (więcej…)

1 tydzień ago