Pierwsze co mnie zaskoczyło, to szeroko rozbudowany prolog. Emocjonalny, pełen goryczy, ale też poświęcenia, czułości. Wstęp zachęca do pewnej refleksji nad życiem, wartościami – naszymi własnymi, nad wyborami i upływem czasu. I to dobrze, że jest tak obszerny, bo kiedy się kończy, nie ma już czasu na żadne rozmyślania. Pozostaje tylko akcja i adrenalina, a pod ich wpływem łatwo zapomnieć o przesłaniu zawartym we wprowadzeniu.
Nie uwidzicie tu istot nadprzyrodzonych, żadnych krwiopijców (no trochę się gdzieś w tle wątek polityków pałęta – nienachlanie i zgoła marginesowo, więc nerwów nie psuje), żadnych zmiennych, żadnej magii. Klimacik grozy budują… fiołki. Zdziwieni?
Oczywiście nie chodzi o zwykłe fiołki, tylko o takie cholerstwa, co spadają z kosmosu. Znaczy, ich nasiona spadają, a potem kiełkują i zmieniają się w olbrzymie ziejące cyjanowodorem fioletowe roślinki, co to ich ani sierpem, ani młotem nie usiecze. Jednym słowem – paskudztwo. Plaga rozprzestrzenia się na cały świat w tempie ekspresowym wyludniając okolice, w których wyrastają nieziemskie kwiaty. Piękne i straszne, zdawałoby się niezniszczalne. Opierają się atakom lotnictwa, artylerii, ciepełko od wybuchów wręcz im służy…
Siły zbrojne pozostają bezradne. Pozostaje im jedynie dbać o bezpieczeństwo pozostałej przy życiu ludności, zapobiegać grabieżom i mordom, utrzymywać spokój – taka tam misja stabilizacyjna, którą jednakże w Warszawie ktoś próbuje sabotować. I nie jest to zdecydowanie ignorant w dziedzinie terroryzmu i wojny podjazdowej.
Dość nieoczekiwanie okazuje się natomiast, że do walki o przetrwanie ludzkości przyczynić się mogą spadochroniarze. W Polsce to Osy – Oddziały Spadochronowej Awioprotekcji, do których rekrutowani są najlepsi z najlepszych. To właśnie na nich głównie skupia się akcja i ciężar gatunkowy książki. Teoretycznie główną bohaterką jest Milka i to co się dzieje, dzieje się wokół niej, z nią i przez nią. Tyle że nie jest ona porywającą postacią. Jest sympatyczna, ba, nawet miła, spokojna i zakompleksiona. Wzbudza sympatię, ale… No właśnie. Kreacja żeńskich postaci to, według mnie oczywiście, słaby punkt autorki. Zarówno te złe jak i te dobre są za mało wyraziste. Dało się to zauważyć w trylogii, widoczne jest i w Fiolecie. Znacznie lepiej idzie jej budowanie męskiej części populacji. Swoich męskich bohaterów tutaj autorka tworzy głównie przez przemilczenia i czynności zastępcze, często unikowe (sex, alkohol, zbędne ryzyko, emocjonalne odcięcie itp.), tak charakterystyczne dla ludzi z dużym bagażem trudnych doświadczeń. Jak dla mnie to idealne rozwiązanie, nadmierny słowotok zniszczyłby ich autentyzm. Między wierszami naprawdę można wyczytać bardzo dużo.
Akcja toczy się dwutorowo, z jednej strony obserwujemy skoczków i ich zmagania z życiem i śmiercią, z drugiej – żołnierzy patrolujących miasto. Oprócz morderczych roślinek również ludzie mają swoje za uszami. Na każdym nieszczęściu można przecież zbić interesik. Dodatkowo zapiekłe urazy, niskie ludzkie pobudki i intrygi… Nie ma czasu na odpoczynek. Jest akcja. Jest stres. Jest adrenalina. Byle zdążyć na czas. Byle przeżyć i nie dać ciała.
Magdalena Kozak jest świetna w kreowaniu wartkiej fabuły, w budowaniu napięcia. Zmienne tempo, zmienna narracja zapobiegają rutynie i znużeniu. Stawiają Czytelnika w ciągłej gotowości, jednocześnie pozwalając złapać oddech. To zdecydowanie książka pełna akcji, sensacja na bazie science fiction. Mnie trudno się było od niej oderwać, mimo pewnej przewidywalności i schematyczności. Przypomniała mi doskonale, za co cenię prozę tej autorki.
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Znak Horyzont (więcej…)
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Galeria Książki (więcej…)
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Mięta (więcej…)
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Fabryka Słów (więcej…)
Mamy dla Was fragment książki "Kłamca. Zbiorowa tricksteria" Jakuba Ćwieka. Miała być apokalipsa. I co?…
Data premiery: 26. kwietnia 2024 Wydawnictwo: MAG (więcej…)