Niekoniecznie jest to coś złego, nie każda seria w końcu musi być połączona jakimś głównym wątkiem, spinającym całość. Książki Butchera mają tutaj coś wspólnego z powieściami z cyklu o Stephanie Plum, autorstwa Janet Evanovich. Lekkie, delikatnie odmóżdżające, fantastycznie zabawne i wypełnione morzem interesujących bohaterów, którzy są w stanie sprawić, że Czytelnik zostaje wciągnięty w opowiadaną historię, nawet jeśli ta na początku go nie interesuje. Sposób prowadzenia obydwu tych serii jednak potrafi porządnie zirytować.
I Martwy rewir Butchera mnie właśnie zirytował.
Z jednej strony mamy tutaj bowiem to, czego w tym cyklu urban fantasy nigdy nie zabrakło – świetny humor, wciągająca zagadka, nowi bohaterowie nie mniej intrygujący niż ci doskonale nam znani i oczywiście świetnie poprowadzona narracja. W Aktach… bez tego specyficznego, lekkiego, pierwszoosobowego i gawędziarskiego tonu, jakim przemawia do czytelników Harry, powieści nie byłyby tym samym, czym są teraz.
Jak więc widzicie, byłabym wręcz wniebowzięta po przeczytaniu tej powieści – kiedy idzie o te serie, do których mam słabość, przy słabszych częściach potrafię być miękka – gdyby nie ta wzrastająca z tomu na tom, nie dająca się okiełznać irytacja. Widzicie, fakt, że główny bohater książki wciąż jest spłukany, tonie w niekończących się kłopotach i wpada w nowe, a co gorsza, podjęcie jakiejkolwiek decyzji zajmuje mu bite cztery części cyklu (to nie jest wyolbrzymienie) – to wszystko kiedyś przestaje być zabawne. „Martwy rewir”, wybija się takimi wątkami jak rozwijająca się relacja Dresdena z Thomasem, doktorkiem Buttersem tańczącym polkę czy intrygującym pojawieniem się Strażników oraz całkiem niespodziewanym zwrotem akcji z ich udziałem pod sam koniec powieści. Poza tym wszystkim siódma część Akt Harry’ego Dresdena jest jednak wciąż dreptaniem w miejscu.
Możecie nazwać mnie rozczarowaną fanką, która patrzy na swojego ulubionego idola i słucha granej przez niego piosenki z oczarowaniem, ale także ze świadomością, że potrafi lepiej. Niech tak będzie. Jim Butcher naprawdę potrafi lepiej. Po sześciu częściach sięgania po Akta Dresdena w poszukiwaniu dobrej rozrywki i wciągającej historii, po siódmą chwyciłam z niewielką ostrożnością, bo zapomniałam, czy Krwawe rytuały, szósty tom serii, odpowiadał wznoszeniu się czy opadaniu na huśtawce. Czy to był dół, czy góra? I dlaczego Jim Butcher tak bardzo umiłował sobie ten motyw huśtawki? Szczerze mówiąc, wolałabym rollercoster. Przy nim przynajmniej nie ma znaczenia, w którym momencie się znajdujesz, bo każda minuta dostarcza ci taką samą porcję czystej rozrywki. Ach, czy następna część Akt Harry’ego Dresdena może być już rollercosterem? Proszę?
autor: Jim Butcher
cykl: Akta Harry’ego Dresdena
tytuł: Martwy rewir
tłumaczenie: Wojciech Szypuła
tytuł oryginału: Dead beat
data wydania: marzec 2016
ISBN: 9788374806282
liczba stron: 624
kategoria: fantastyka,urban fantasy
język: polski
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Fabryka Słów (więcej…)
Mamy dla Was fragment książki "Kłamca. Zbiorowa tricksteria" Jakuba Ćwieka. Miała być apokalipsa. I co?…
Data premiery: 26. kwietnia 2024 Wydawnictwo: MAG (więcej…)
Data wydania: 24. kwietnia 2024 Wydawnictwo: StoryLight (Insignis) (więcej…)
Data premiery: 23. kwietnia 2024 Wydawnictwo: Zysk i S-ka (więcej…)
Data premiery: 26. kwietnia 2024 Wydawnictwo: MAG (więcej…)