Kaz Brekker dowodzi Szumowinami, jednym z gangów portowego Ketterdamu. Pewnego dnia dostaje interesującą propozycję – jeśli uda mu się sprowadzić do miasta pewnego naukowca, zdobędzie tyle złota, by do końca życia nie robić już nic innego, tylko wydawać pieniądze. Brzmi łatwo i przyjemnie, nieprawdaż? Jednak drobny szkopuł w tym, iż owy człowiek przetrzymywany jest w odległej twierdzy, do której nikt nigdy wcześniej się nie włamał, ani nigdy z niej nie uciekł. Jednak dla chłopaka nie wydaje się to być przeszkodą – zbiera grupkę swych najlepszych ludzi, wzbogaca ją o byłego mieszkańca owej twierdzy i ekipa wyrusza w drogę. Tyle słowem wstępu.
Jak już wspomniałam, było to dla mnie pierwsze spotkanie z uniwersum przedstawionym już we wcześniejszej serii Leigh Bardugo. Jest to moim zdaniem dość standardowy świat znany z powieści fantasy. Mamy tu zwykłych śmiertelników, którzy nie wykazują żadnych ponadnaturalnych umiejętności oraz Griszów – obdarzonych, nazwijmy to, magiczną mocą, ludzi, podzielonych na różne grupy w zależności od tego, na co pozwala im ich moc. Mogą np. sterować pogodą, pracować ze szkłem czy metalem, albo zabijać jednym spojrzeniem. Zatem, mówiąc o kreacji świata, po części jest tu coś nowego, innego, ale znajdziemy też sporo rozwiązań spotykanych u innych autorów.
Muszę przyznać, że „Szóstka wron” mile mnie zaskoczyła. Choć jej bohaterowie to banda około 16-17-letnich nastolatków, książka na pewno nie jest infantylna i przepełniona burzą hormonów. Wręcz przeciwnie, jest powieścią bardzo mroczną i pełną brutalności, niejednokrotnie wywołującą u mnie zarówno współczucie dla bohaterów, jak również obrzydzenie dla zafundowanego im losu. Krótko ujmując – pełna gama emocji, gdyż wbrew temu, co można by sądzić, w dziele Bardugo nie zabrakło również humoru.
„Szóstka wron” pewno nie jest powieścią, przy której Czytelnik może się nudzić, gdyż praktycznie od pierwszej strony dostajemy zestaw postępujących i wynikających z siebie wciągających wydarzeń, które prowadzą do zaskakującego i intrygującego finału. Książka kończy się w takim momencie, że naprawdę ciężko przełknąć pigułkę o nazwie „brak kolejnego tomu, który można przeczytać natychmiast”. A ostatnimi czasy coraz rzadziej mi się zdarza tak bardzo chcieć dostać w swoje ręce, już i natychmiast, następną część cyklu.
Autorka na kartach swojej powieści wykreowała również zestaw interesujących postaci, z których każda ma swoją własną, bardziej gorzką niż słodką, historię do opowiedzenia, a jednocześnie żadna z nich nie jest wtórna. Mimo zbliżonego wieku bohaterowie są od siebie kompletnie różni, mają swoje słabości i marzenia.
W pewnym sensie gang Szumowin można by uznać za czarne charaktery, bo przecież są złodziejami, żyją z oszukiwania i okradania innych osób, a ich dłonie niejednokrotnie splamiła krew. Lecz, paradoksalnie, z każdą kolejną stroną moja sympatia do nich rosła coraz bardziej – do wszystkich razem i każdego z osobna. Cóż, najwidoczniej ci źli nie zawsze są tymi najgorszymi.
Jeśli chodzi o język i styl to są one łatwe i przystępne, bez zbędnych udziwnień. Książkę czyta się lekko, przyjemnie i szybko. Co prawda nie miałam okazji czytać powieści w oryginale, lecz przypuszczam, że swój wkład w ten bezproblemowy odbiór mają również autorzy tłumaczenia, tj. Małgorzata Strzelec oraz Wojciech Szypuła.
„Szóstka wron” zachwyca również jakością wydania – twarda oprawa, w czarno-szaro-czerwonej kolorystyce z obowiązkową wroną na okładce. Dodatkowym wyróżnikiem na pewno jest fakt, iż grzbiety stron również są czarne, dzięki czemu, przynajmniej w moim prywatnym odczuciu, książka przypomina swoim wyglądem szkatułkę.
Praktycznie na sam koniec muszę wspomnieć o jednym, w mojej opinii, mankamencie powieści. Mianowicie jej bohaterowie są według mnie ciut za młodzi jak na zachowanie, które może obserwować na stronach dzieła stworzonego przez Leigh Bardugo. Rozumiem, że przeszli w swoim życiu niejedno, niejedno widzieli i musieli zrobić – bardziej lub mniej wbrew sobie, a to dało im przyśpieszony kurs dojrzewania, jednak, gdyby byli o te parę lat starsi, całość wyglądałaby bardziej wiarygodnie.
„Szóstka wron” to naprawdę dobra powieść, którą warto mieć w swojej domowej biblioteczce, nie tylko ze względu na jej prezencję, ale zwłaszcza na zawartość. Autorka postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko i mam nadzieję, iż w kolejnych tomach da radę ją przeskoczyć i będą one choćby równie dobre, a nawet lepsze.
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Znak Horyzont (więcej…)
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Galeria Książki (więcej…)
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Mięta (więcej…)
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Fabryka Słów (więcej…)
Mamy dla Was fragment książki "Kłamca. Zbiorowa tricksteria" Jakuba Ćwieka. Miała być apokalipsa. I co?…
Data premiery: 26. kwietnia 2024 Wydawnictwo: MAG (więcej…)