„Muza koszmarów” przenosi nas dokładnie do tego samego momentu, w którym opuściliśmy „Marzyciela”. Lazlo nadal jest w szoku po odkryciu, co się w nim czai, powoli bada swoje nowe zdolności, sondując ich granice, a także poznając mieszkańców mesarthimowej cytadeli. Sarai z kolei przyzwyczaja się do swojego zmienionego stanu skupienia oraz faktu, że nie jest już całkowicie niezależnym bytem i podlega kaprysom kipiącej nienawiścią do ludzi Minyi. Mieszkańcy Szlochu natomiast starają się dojść do siebie po tym, jak z nieba spadła niebieskoskóra dziewczyna, oczekując w niepokoju na reakcję mieszkających nad ich głowami istot.
Obok bohaterów znanych już z „Marzyciela” pojawiają się nowe postacie – przede wszystkim wybijają się tu siostry Kora i Nova. Ich historia oderwana jest od znanych nam wydarzeń – przybliża zupełnie inne miejsce i inne czasy, jednocześnie odkrywając tajemnice świata stworzonego przez Laini Taylor. Uzupełnia nam obraz tego uniwersum, wprowadzając nowe informacje, pozwalając dostrzec odmienną perspektywę i spojrzeć na przedstawione wydarzenia w kontekście większej całości. I podobnie jak wcześniej bohaterowie są interesujący, posiadają swoje indywidualne cechy i uczucia, dzięki czemu opowieść staje się żywa i wciąga czytelnika.
Z całą pewnością najważniejszą cechą tej książki i kwestią, która najbardziej zapadła mi w pamięć po lekturze, jest klimat powieści. „Muza koszmarów” kontynuuje atmosferę zapoczątkowaną w pierwszym tomie – jest baśniowo, ulotnie, tajemniczo i niejednokrotnie zaskakująco, a to wszystko dlatego, że pisarka nie trzyma się sztywno ustalonych zasad. Osobiście mnie takie podejście w większości przypadków irytuje i nie przepadam za tym, by autorzy porzucali ustanowione reguły, gdyż mam wrażenie, że idą wtedy na łatwiznę, nie pozwalając fabule płynąć i logicznie się rozbudowywać. Tutaj jednak… autorka pokazała, że potrafi dobrze ograć taki zabieg – głównie, moim zdaniem, dzieje się tak za sprawą „sennej” konwencji. Powieść w pewien sposób wymyka się wielu schematom, przez co więcej uchodzi jej na sucho, a nawet przemienia to w zalety. Dylogia „Strange the Dreamer” jest nietypowa i to ostatecznie daje jej przewagę.
Oczywiście nie samym klimatem czytelnik żyje. „Muza koszmarów” może pochwalić się również interesującą, wciągającą i zaskakującą fabułą. Autorka ponadto przeplata w tle element niepokoju i wyczekiwania. Bohaterowie odczuwają trwogę i radość, strach i nadzieję. W ich życiu zmieniło się w krótkim okresie bardzo wiele, co pisarka wykorzystuje, by podsycać w nich niepewność, a tym samym zachęcić czytelników do wypatrywania ciągu dalszego. Laini Taylor w ciekawy sposób wykorzystuje również narrację, przeskakując niekiedy w czasie z prezentowaniem wydarzeń – a to wyprzedza, a to cofa się nieco – prowadząc fabułę lekko i zwinnie, a z drugiej dorzucając niekiedy mocniejsze akcenty.
Napotkałam również pewne szczegóły, które zaskakująco pozytywnie wpłynęły u mnie na odbiór powieści. W „Muzie koszmarów” moją uwagę zwróciło szczególnie zaprojektowanie rozdziałów. Są one stosunkowo krótkie, dzięki czemu książkę czyta się błyskawicznie, a jednocześnie odbiera całość jako bardziej dynamiczną i płynną. Ponadto dochodzi do tego kwestia tytułów kolejnych fragmentów – są one różnorodne, w większości niesztampowe, tajemnicze i zaskakujące. W moim przypadku przyczyniło się do tego, że mój wzrok automatycznie uciekał do początku strony, by sprawdzić, na co trafię tym razem. Jest to o tyle dla mnie nietypowe, że generalnie nie należę do osób przywiązujących wagę do nazw rozdziałów i czasem w ogóle ich nie czytam, nierzadko w obawie przed spoilerami. Tutaj jednak mimo tego, że słowa pochodzą z następnych stron (jako że stanowią wyrwane z kontekstu fragmenty zdań znajdujących się w danych scenach), to stają się czytelne dopiero po fakcie. Okazuje się, że taki mały, acz ciekawy szczegół, a jednak naprawdę sporo daje. 😊
Seria „Strange the Dreamer” jest bajeczna pod różnymi względami – klimatu, kreacji postaci, jak i przedstawionej opowieści. Sama historia wydaje się już nietypowa – w końcu występują w niej niebieskie dzieci – a jest to dodatkowo potęgowane przez zabiegi narratora, powodujące, że powieść sprawia wrażenie sennej mary. Książka jest też po prostu interesująca i wciągająca, także dzięki odrobinie szybkiej i zaskakującej akcji, czasem zupełnie nieprzewidywalnej. Trochę żałuję, że to już koniec i mam nadzieję, że niebawem pojawi się na rynku coś, co w podobny sposób zwróci moją uwagę. Na zakończenie nie pozostaje mi nic innego, jak po prostu polecić Wam sięgnięcie po tę dylogię Laini Taylor.
Fragment książki można przeczytać tutaj.
Autor: Laini Taylor
Tytuł oryginału: The Muse of Nightmares (Strange the Dreamer 2)
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Data wydania: 27 luty 2019
Cena okładkowa: 36,99 zł
Format: 135 x 210 mm
Liczba stron: 512 tekst
ISBN: 978-83-8129-395-2
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Znak Horyzont (więcej…)
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Galeria Książki (więcej…)
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Mięta (więcej…)
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Fabryka Słów (więcej…)
Mamy dla Was fragment książki "Kłamca. Zbiorowa tricksteria" Jakuba Ćwieka. Miała być apokalipsa. I co?…
Data premiery: 26. kwietnia 2024 Wydawnictwo: MAG (więcej…)