Tym razem akcja toczy się bez udziału ukochanego diabła Dory (który tkwi gdzieś w odmętach piekielnych, uprawiając polityczne wojenki – tak, wiem, niektórzy będą tęsknić), a nawet bez anioła stróża (szwendającego się z dzieciakami po lasach w ramach szkoły przetrwania czy czego tam i dokarmiającego komary – ach, to dobre serduszko). Sama, a zarazem bardzo samotna, Namiestniczka przeżywa emocjonalne rozterki, pochłaniając śmieciowe jedzenie i oddając się melancholii, typowa kobieta, mógłby ktoś pomyśleć. Jednakowoż nie dane jej pogrążyć się dogłębnie w odmętach rozpaczy, albowiem wilki właśnie odkryły, że jakiś zwyrol zakopuje na obrzeżach ich terytorium zwłoki młodych kobiet. W ilości raczej hurtowej. Wszystko wskazuje na seryjnego mordercę, a Dora, jako jednoosobowy wymiar ścigania, zaczyna odczuwać bardzo intensywnie braki kadrowe, finansowe, sprzętowe, a nawet lokalowe (takie prosektorium na przykład – niby nic, a niektórych jednak cieszy). Na szczęście może liczyć na przyjaciół, niestety nie są oni w stanie zastąpić specjalistów kryminalistyki (niewydarzony, szowinistyczny, nieudolny patolog Thornu, który śmie bezcześcić zwłoki swym plugawym językiem, prowokując strażniczkę do czynów zajadłych, się nie liczy). A sprawcę należy ująć jak najszybciej.
Nadchodzi Samhain i wkrótce otworzą się wrota do świata umarłych. Tyle nagłych śmierci zwiastuje kłopoty, tym bardziej, że w historię zdaje się być zamieszana pewna młoda wampirzyca, a Roman unika kontaktu. Jego książęcy majestat śmie nie odbierać telefonu od Dory. No tego już za wiele dla charakternej wiedźmy. Zawsze lepiej wychodziło jej złoszczenie się niż rozpaczanie – pamiętacie: inna energia. Wkurzona Wilk jest w stanie spowodować małą apokalipsę, zawsze w słusznej sprawie.
Sytuację Namiestniczka traktuje dość osobiście – na jej terenie ktoś krzywdzi młode kobiety, znęca się nad nimi, torturuje, a potem pozbawia życia. Bohaterka czuje się odpowiedzialna i sfrustrowana. Wszystko wskazuje na to, że w sprawę zamieszana jest również nekromancka magia wyższego kalibru. Jednej z ofiar udaje się zbiec, a jej zeznania są dramatyczne i choć ujawniają pewne tropy, to wciąż zagadka pozostaje nierozwiązana, a niebezpieczeństwo nie znika. Dodatkowo ktoś włamuje się do mieszkania samej Dory Wilk, naruszając jej granice, rzucając wyzwanie, a może zostawiając ostrzeżenie? Czas zwerbować sojuszników, również tych z niemagicznego Torunia.
W tej opowieści znowu spotykacie większość sztandarowych postaci serii (oprócz Mirona, który pojawia się epizodycznie, i Joshui). Co więcej, wyraźnie nie tracą one swej charyzmy. Przygnębiający klimat śmierci nieco się rozprasza dzięki ich sarkastycznemu, ironicznemu spojrzeniu na świat i kąśliwym dialogom iskrzącym humorem. Jeśli tęskniliście za Romanem – tutaj tkwi w samym centrum wydarzeń. Wiele sytuacji pokazane jest z jego punktu widzenia, co pozwala nieco lepiej poznać sposób myślenia i funkcjonowania wampirzego władcy. Pojawia się też nowa bohaterka, która wnosi sporo ożywienia na karty powieści dzięki niewyparzonemu językowi, intensywnie napędzanemu pewnym zauroczeniem i defetystyczną wizją przyszłości właścicielki tegoż języka.
Jednocześnie książka niesie ze sobą przytłaczające przesłanie, bardzo wyraźne, mimo charakterystycznego dla autorki poczucia humoru. Przemoc wobec słabszych, wobec kobiet nie ma usprawiedliwienia, a jednak wciąż jest powszechna wokół nas i nadal wielu ludzi stara się przerzucić odpowiedzialność na ofiarę. Mam wrażenie, że Dzikie dziecko miłości stanowi swoisty moralitet, nawołujący do głębokiej refleksji i mentalnej przemiany społecznej. Bardzo wyraźnie Jadowska wielokrotnie podkreśla, że to sprawca ponosi pełną odpowiedzialność za swoje czyny, z czym w pełni się zgadzam.
Dzikie dziecko miłości nie jest przedstawieniem jednego aktora i, co dla mnie odświeżające, nie skupia się głównie wokół Dory Wilk oraz jej sercowych historii. Każda z postaci wnosi ze sobą jakiś ważny element, niezbędny do rozwikłania sprawy. Pojawia się tu wiele wątków, w które zamieszani są różni bohaterowie, ale wszystkie nitki prowadzą do kłębka. Taka konstrukcja sprawia, że historia staje się spójna, pełna i zwyczajnie intrygująca. Autorka plecie swoją opowieść, wciągając czytelnika w prawdziwie kryminalną zagadkę. Akcja jest naprawdę dynamiczna, a z kart powieści nie znika napięcie i iskierka humoru, dzięki czemu całość się nie czyta, a pochłania.
„Klątwa Czarnoboga”, czyli pierwszy tom cyklu „Bliskie spotkania czarciego stopnia” autorstwa Adama Wyrzykowskiego, to młodzieżowe…
„Cesarzowa kości” autorstwa Andrei Stewart to drugi tom cyklu „Tonące cesarstwo”. Za książkę odpowiada wydawnictwo…
Data premiery: 22. maja 2024 Wydawnictwo: Mięta (więcej…)
Data premiery: 8. maja 2024 Wydawnictwo: Jaguar (więcej…)
Ostatnimi czasy zaliczam powrót do tytułów, które mi się niezwykle dobrze kojarzą. Z wielką przyjemnością…
Z okazji pięknej rocznicy znanego zarówno dzieciom, jak i dorosłym magazynu Kaczor Donald wydawnictwo Egmont…