Recenzje

Blade Runner 2019 – recenzja

Niemalże w każdym obrazie przyszłości świata dostrzec można katastrofizm, przygnębienie i melancholię. Czyżby postęp technologiczny wiązał się z tym, że ludzie coraz mniej się cieszą? Taka ewolucja to też rozwój bezprawia i ogólnie rozumianej przemocy. Podobną wizję świata możemy zobaczyć w filmie Raport mniejszości w reżyserii Stevena Spielberga, gdzie od pierwszych minut filmu widzimy, że na świecie istnieje tylko agresja, więc by temu zapobiec, został stworzony mechanizm wykrywający chęć popełnienia zbrodni. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie okazało się potem, że za tym systemem stało również cierpienie innych ludzi.

Tak mi się właśnie kojarzy świat spotykany w książkach i filmach z gatunku cyberpunku. Niemalże klimat nowojorskiego dreszczowca, okraszony jaskrawymi światłami nowej generacji neonów, miejscami ciężką i dynamiczną muzyką, a gdzieś w oddali dźwięk odlatującego samochodu, by przez powietrzną autostradę dostać się do kipiącego od elektroniki mikromieszkania.

Miałem podobne odczucia, czytając komiks Blade Runner 2019, do którego scenariusz napisali Michael Green oraz Mike Johnson, a rysunkami zajął się Andres Guinaldo. Taką samą atmosferę wyczuć można, oglądając filmy z serii Blade Runner. Dla mnie było to duże przeżycie, by jeszcze raz ujrzeć piękny obrazek zniszczenia, w jakim to ludzie doprowadzili do tego, że ważniejsze dla nich od życia były pieniądze.

Blade Runner 2019 to zbiór czterech zeszytów, opowiadających o detektyw Aahnie Ashinie, która jest najlepsza w likwidowaniu replikantów. Replikańci to humanoidalne roboty charakteryzujące się niezwykłą zwinnością. W pewnym momencie zostali zdelegalizowani, dlatego powstał oddział likwidacyjny o nazwie Blade Runner. Tym razem detektyw została przydzielona do sprawy, która tylko z pozoru wydaje się prosta. Ash, bo tak każe na siebie mówić, wplątała się w niezłą kabałę i niemal straciła przez nią życie. Wokół tej przygody poznajemy dalsze przygody pani detektyw.

Momentami miałem poczucie, że oglądam film z Rynem Goslingiem, Blade Runner 2049 – wszystkie rysunki są tak żywe, że nie mogłem oprzeć się temu uczuciu. Otwierając komiks, od razu w mojej głowie pojawił się widok wspomnianej ekranizacji. Nie dość, że wydanie robi dobrą robotę, to dodatkowo rysunki Andresa Guinaldo spowodowały, że miejscami łapałem się na tym, że przez dłuższa chwilę tylko się w nie wpatrywałem. Kreska miejscami jest delikatna, a innym razem cięższa, oddająca charakter postaci i jej aktualnych przemyśleń. Patrząc na całość, nie zauważyłem jakiegoś dominującego koloru, który odpowiadałby za nastrój serii. Tutaj taki dominant pojawiał się w odpowiednich sytuacjach, nastrajając mnie odpowiednio do klimatu przekazu.

I właśnie historia ma tutaj równie ważną rolę, co obraz. Dlatego akurat lubię opowieści kryminalne, osadzone w rzeczywistości cyberpunku – do gry dochodzą nowe techniki prowadzenia śledztwa, a jednocześnie każdy detektyw stosuje stare i dobre sztuczki swoich kolegów po fachu z dawnych lat. Poznajemy historię Ash, która zmagała się z wieloma demonami swojej osobowości i jak każdy detektyw skrywała tajemnice, mogące zagrozić jej karierze zawodowej. Można powiedzieć, że była najlepszą łowczynią replikantów, choć pewnie lepiej użyć stwierdzenia „była skuteczna”. Każdy z zeszytów opowiada nieco inną historię, są one ze sobą bardzo powiązane i nie należy rozpoczynać czytania od środka. Choć poznając detektyw, można odnieść, że nie jest to osoba, którą daje się polubić przy pierwszym spotkaniu, to pomimo twardego charakteru i powierzchowności, z każdą stroną zyskiwała moją sympatie.

Blade Runner 2019 urzekł mnie rysunkami i historią. Historią, która moim zdaniem została opowiedziana bardzo dobrze. Była na tyle angażująca, że zdarzyło mi się przegapić swój przystanek. Lubię ten moment, kiedy na tyle wciąga mnie czytanie, że zapominam, gdzie jestem. Tym samym mam nadzieję, że i Wam spodoba się ten komiks.

Zachęcam do tego, by zaraz po lekturze tej pozycji, sięgnąć po filmy i jeszcze bardziej dać się wchłonąć światu, gdzie prócz smutku i cierpienia, można znaleźć jakiś pozytywny aspekt.

  • Scenariusz: Michael Green, Mike Johnson
  • Rysunki: Andres Guinaldo
  • Wydawnictwo: Egmont Polska
  • Wydanie: 2021
  • EAN: 9788328150089
  • Oprawa: twarda
  • Liczba stron: 344
  • Data wydania: 13.10.2021
Vuko89

Czytam, oglądam, słucham i fotografuje. Jestem również głównym adminem strony oraz od czasu do czasu coś napiszę. Jeśli jest jakiś kłopot w użytkowaniu strony to śmiało pisz do mnie poprzez formularz kontaktowy na stronie. :-)

Recent Posts

Zapowiedź: Oczy smoka – Edycja limitowana – Stephen King

Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Albatros (więcej…)

1 dzień ago

Recenzja: „Klątwa Czarnoboga” – Adam Wyrzykowski

„Klątwa Czarnoboga”, czyli pierwszy tom cyklu „Bliskie spotkania czarciego stopnia” autorstwa Adama Wyrzykowskiego, to młodzieżowe…

4 dni ago

Recenzja: „Cesarzowa kości” Andrea Stewart

„Cesarzowa kości” autorstwa Andrei Stewart to drugi tom cyklu „Tonące cesarstwo”. Za książkę odpowiada wydawnictwo…

4 dni ago

Zapowiedź: Mała draka w fińskiej dzielnicy – Marta Kisiel

Data premiery: 22. maja 2024 Wydawnictwo: Mięta (więcej…)

4 dni ago

Zapowiedź: Ten Wieczny Mrok – Kate Pentecost

Data premiery: 8. maja 2024 Wydawnictwo: Jaguar (więcej…)

5 dni ago

Służąca przewodnicząca – Kaicho wa maid sama! – 1-3 tomy recenzja

Ostatnimi czasy zaliczam powrót do tytułów, które mi się niezwykle dobrze kojarzą. Z wielką przyjemnością…

5 dni ago