Dziś Card i seria jego książek o Enderze znajdują się na szczycie moich ukochanych, ale nie zawsze tak było. Moje uwielbienie do tego autora rodziło się w bólach, a to z racji tego, że jako młode dziewczę stroniłam od literatury. A już zwłaszcza od s-f. Moja przyjaciółka czytywała te książki z wypiekami na twarzy, co rusz próbując mi jakąś wetknąć, ale ja, głupia oślica, uparcie się broniłam. Odkupić grzechy młodości przyszło mi dość niedawno, kiedy to w pracy, wykładając towar na póki, między innymi książkami znalazłam wznowienie Gry Endera. Pamiętna obsesji przyjaciółki na punkcie tej książki (i kolejnych z serii) wreszcie dojrzałam do tego, żeby do niej zajrzeć. I z miejsca się w niej zakochałam.
Fabuła książki traktuje o losach Ziemian trzykrotnie napadniętych przez najeźdźców z kosmosu. Ziemi z najwyższym trudem udało się odeprzeć dwie inwazje insektoidalnych przybyszów. Robale, jak na najeźdźców przystało, miały ambitny plan podboju i skolonizowania Błękitnej Planety. Za pierwszym razem ludziom obrona poszła łatwo, obcy przybyli z misją wywiadowczą, nie spodziewali się wściekłego oporu mieszkańców upatrzonego świata. Za drugim razem, za sprawą trwających lata podróży w kosmosie, ludzkość miała czas by się przygotować, ale i tak wygrała właściwie cudem, tylko dzięki geniuszowi dowódcy ziemskiej armady – Mazerowi Rackhamowi. Podczas trzeciej wojny z kosmicznym wrogiem, ludzie zjednoczyli wszystkie kraje pod rządami Hegemona, Polemarchy i Strategosa. Wiedzieli, że miną dziesiątki lat nim wrogie statki dotrą do celu. Ten czas nowy rząd zjednoczonej Ziemi postanowił poświęcić na odszukanie militarnego geniusza, na miarę Rackhama, który będzie dowodził obroną ludzkości w decydującym starciu…
Główny bohater, młody Andrew Wiggin, nazywany przez siostrę Enderem (z ang.: kończący), nieświadom konsekwencji, stał się częścią rządowego projektu. Ender, najmłodszy z trójki rodzeństwa, miał być odpowiedzią na oczekiwania wojska względem rodziny Wigginów. W niedalekiej przyszłości, w której rozgrywa się akcja Gry, szanująca się rodzina nie ma prawa posiadać więcej niż dwójki dzieci, inaczej czekają ją sankcje rządowe. W przypadku małego Andrew zgodzono się na wyjątek, gdyż zarówno jego brat – Peter, jak i siostra – Valentine, posiadali potencjał, na który tak czekała Międzygwiezdna Flota. Oboje jednak mieli niedobrany do tych cech charakter. Peter był zbyt agresywny i gwałtowny, Valentine zbyt łagodna i układna. Dowództwo MF liczyło, że trzecie dziecko stanie się sumą swojego rodzeństwa i przyczyni się do realizacji rządowych planów. A plany miały na celu ocalenie Ziemi i złożenie jej losów na ręce dzieci-geniuszy, które miała wyłonić, spośród setek kandydatów, Szkoła Bojowa. Andrew ku rozpaczy siostry i wściekłości brata, stał się jednym z uczniów tej niecodziennej placówki…
Zdaję sobie sprawę, że fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się dość znana i oklepana. Robale – najeźdźcy z kosmosu, świat zjednoczony w obliczu wspólnego wroga, szukanie wybawcy wśród prostego ludu… To już grali i w kinie, i na organach, a pisało o tym tylu, że do końca życia człowiek nie zliczyłby. Osobiście lubię takie historie, nie to żeby mnie zajmowały jakoś szczególnie, ale to dla mnie łatwa, lekka i przyjemna rozrywka. No i pod tym względem szybko i dość boleśnie “wyłożyłam się” na Grze Endera.
Przede wszystkim wyłożyłam się na samym Enderze jako bohaterze. Poczyniłam co do niego pewne założenia, które okazały się wręcz obrazoburcze i krzywdzące, zarówno dla autora, jak i młodego Wiggina. Przyznam się, że od pewnego czasu cierpię na syndrom “nienawidzę głównego bohatera”. W zasadzie, niezależnie od typu powieści, postacie wiodące są jakby zerżnięte z jednego szablonu, a ich poczynania są tak irytująco nielogiczne, że aż wołają o pomstę do nieba. Człowiek to czyta i ma ochotę rzucić książką w ścianę, bo główny bohater znowu sam sobie utrudnił życie. I to w najbardziej idiotyczny z możliwych sposobów. Ender tego nie robi. Ten dzieciak jest tak inteligentny, jak się o nim mówi i zwyczajnie nie utrudnia sobie życia. A nawet jeśli ma akurat depresję, czy załamanie nerwowe (co w sumie zdarza mu się dość często – nie zapominajmy, że to tylko dziecko poddane wielkiej presji), dalej potrafi działać logicznie. Z jednej strony jest nieludzko precyzyjny, twardy i nieustępliwy, z drugiej zaskakuje jego wszechstronna wrażliwość i umiejętność zwykłego rozumienia. W urzekający sposób rozkłada na czynniki pierwsze dusze zarówno swoich sprzymierzeńców, jak i oponentów. Potrafi im szczerze współczuć, dostrzegać w nich zarówno dobro, jak i ukryte zło, a mimo to kochać ich takimi, jakimi są. Ta wrodzona wnikliwość i geniusz u bardzo młodego dziecka nie budzi u mnie sprzeciwu. Mogłoby się wydawać, że ledwie sześcioletni chłopiec, który tak wiele widzi i rozumie, powinien zostać odrzucony przez czytelnika jako niewiarygodny. W moim przypadku tak się nie stało, gdyż ja przede wszystkim pokochałam tego bohatera. Pokochałam tę kreację, jego styl bycia, zostałam zwyczajnie urzeczona i cały mój obiektywizm przepadł z kretesem.
Card umie oczarować czytelnika i to bez kwiecistego stylu pisania, czy porywających scen akcji. Moje zaufanie i bezgraniczne oddanie zyskał sobie tym, że konsekwentnie, krok po kroku, kreuje swoich bohaterów, nie oglądając się na utarte schematy, czy panującą modę. On wie, od samego początku, co i jak chce przekazać. Dąży do tego zagłębiając się nie tylko w uczucia jednostki, ale starając się odwzorować zachowania społeczeństwa na tle etnicznym. To opowieść przede wszystkim o ludziach. I o człowieczeństwie. Świat przyszłości nie różni się jakoś drastycznie od naszego. Owszem, poznano dwa nowe gatunki zamieszkujące kosmos, co w konsekwencji pozwoliło skolonizować inne planety, ale Card nie przytłacza czytelnika żadną wymyślną techniką i Bóg wie jakimi bajerami. Jest to tylko tło opowieści, stworzone po to, aby dodać trochę czaru, ale przede wszystkim, żeby móc postawić młodego człowieka w nowej, ekstremalnej i nietypowej sytuacji.
Uważam Grę Endera i kolejną książkę z serii – Mówcę Umarłych – za powieści uniwersalne i ponadczasowe. Opowiadają o dziecku odartym z dzieciństwa, napiętnowanym za coś, co robił, nie mając o tym nawet pojęcia. O jego pragnieniu normalności i braku poczucia bliskości. O izolacji, o samotności, o tym, że nie potrafi, a jednak radzi sobie sam. I wreszcie o tym, kto ma prawo decydować, co jest dobre, a co złe. Są to wątki dość znane, niektórzy powiedzą, że oklepane i nie wnoszące nic nowego. Jednak Card umiejętnie pokazuje ludzkie emocje i małe dramaty, które nagle urastają do rangi wielkich problemów. Z wyczuciem manipuluje czytelnikiem tak, aby nawiązał więź z bohaterem. Uważam, że każdy niezależnie od tego, jaki gatunek literacki preferuje, powinien przeczytać „Grę Endera”.
Gorąco polecam. Polecam “bardziej” i polecam “lepiej” niż wszystkie inne książki, które doczekały się miana moich ulubionych. To niemal obowiązkowa pozycja, nie tylko dla fanów gatunku. Niezależnie od płci, czy przekonań religijno-politycznych. Uwiercie mi na słowo, że trzeba Wam sięgnąć po tę książkę. Ender to jeden z lepszych i ciekawszych bohaterów literackich z jakimi się zetknęłam. A Card jest naprawdę świetnym autorem, dobrym pisarzem i profesjonalistą w swym fachu. Potrafi zaczarować, potrafi stworzyć świat jednocześnie obcy i nierealny, a przy tym brutalnie rzeczywisty, namacalny, dający się pojąć pomimo swojej niezwykłości. Ten autor, to nazwisko na książce, to gwarancja jakości. U mnie zajmuje szczyt podium.
Moja ocena: 10/10
Podyskutuj o książce na forum!
Tytuł: Gra Endera (Ender’s Game)
Cykl: Saga Endera
Tom: 1
Autor: Orson Scott Card
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 20 października 2009
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka
Wymiary: 142 x 202 mm
Cena: 29,90 zł
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Albatros (więcej…)
„Klątwa Czarnoboga”, czyli pierwszy tom cyklu „Bliskie spotkania czarciego stopnia” autorstwa Adama Wyrzykowskiego, to młodzieżowe…
„Cesarzowa kości” autorstwa Andrei Stewart to drugi tom cyklu „Tonące cesarstwo”. Za książkę odpowiada wydawnictwo…
Data premiery: 22. maja 2024 Wydawnictwo: Mięta (więcej…)
Data premiery: 8. maja 2024 Wydawnictwo: Jaguar (więcej…)
Ostatnimi czasy zaliczam powrót do tytułów, które mi się niezwykle dobrze kojarzą. Z wielką przyjemnością…
View Comments
Zachęciła mnie ta recenzja i dzisiaj udało mi się zdobyć w bibliotece "Gra Edgara".
Bardzo mnie to cieszy :) Życzę miłej lektury!
Od siebie dodam, że książka jest fenomenalna praktycznie sama się czyta i dawała mi od siebie odejść nawet na trochę.
Serdecznie polecam.
A ja jestem tą męczącą przyjaciółką z recenzji;) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ci się spodobała ta książka i mój ulubiony autor. Kolejna nić łącząca nasze wyobraźnie;)