Patronaty

Magia niszczy – Ilona Andrews – recenzja

W zeszłym roku Fabryka Słów zgotowała miłośnikom urban fantasy nie lada niespodziankę, wznawiając pięć pierwszym tomów cyklu o Kate Daniels autorstwa Ilony Andrews, następnie premierowo wydając szóstą część przygód bohaterki. Niestety, kolejnej odsłony serii musieliśmy wypatrywać przez długie miesiące. Ale na niektóre rzeczy warto czekać – od kilku tygodni „Magia niszczy” gości na półkach księgarni.

Jeśli myślicie, że Kate, Curranowi oraz reszcie Gromady po ciężkich bojach w Europie dane będzie zaznać choćby krótkiej chwili relaksu, odpoczynku od trudów życia, to mylicie się, i to bardzo. Problemy ich lubią i nie potrafią przestać komplikować życia bohaterów. Związek Daniels z Władcą Bestii przypomina grę w rosyjską ruletkę, w której szczęście, euforia i rozkosz miesza się z chęcią mordu. Ponadto klany Gromady rywalizują o wpływy i utrudniają jej pracę na każdym kroku. Dodatkowo dochodzą jeszcze wyjątkowo napięte stosunki z Rodem, będącym pod kontrolą Rolanda. Wszystko spoczywa na barkach Kate, ponieważ Curran wyjeżdża załatwić interesy stada. Niestety podczas samodzielnych rządów Daniels dochodzi do ogromnego kryzysu – zostaje zamordowany jeden z wysoko postawionych Panów Umarłych, a wszystkie dowody obciążają zmiennokształtnego. Towarzyszka Władcy Bestii ma tylko dwadzieścia cztery godziny na znalezienie winnego i zażegnanie wojny.

Uwielbiam Kate, z resztą pewnie jak wszyscy fani cyklu, ponieważ jest ona idealnym wzorem do naśladowania: urocza, zabawna i pyskata niczym John McClane ze „Szklanej pułapki”. A mocno zarysowany kompas moralny nie pozwala jej siedzieć cicho czy stać z boku. Daniels nieustannie chce robić to, co słuszne, zawsze musi się angażować, działa na pełnych obrotach. To wszystko sprawia, że trudno przejść obok niej obojętnie – w spotykanych postaciach tak samo szybko budzi sympatię, co chęć zabijania. Zdecydowanie lepiej nie być w ostatniej kategorii, ponieważ jej przedstawiciele raczej źle kończą.

„Magia niszczy” to tytuł kipiący akcją niczym filmografia Bruce’a Willisa. Fabuła rozwija się z zawrotną prędkością, nie zwalniając nawet na moment, aż do ostatniej kropki. Jedynie początek książki nie zachwyca, ale to tylko parę stron będących streszczeniem mającym przypomnieć Czytelnikowi, co działo się w poprzednich szczęściu tomach. Poza tym w recenzowanej powieści nie brakuje napięcia i dreszczyku emocji, który towarzyszy poznawaniu kolejnych przygód Kate. A dzięki licznym zwrotom akcji ten tytuł nie raz czy dwa potrafi zaskoczyć.

Ilona Andrews po raz kolejny zachwyca swoimi umiejętnościami pisarskimi: snuciem wielowarstwowej fabuły, kreacji i prezentacji ogromnego, tętniącego życiem świata, tworzeniem niezwykłych postaci czy widowiskowym przedstawianiem scen walki. Duże wrażenie w tym wszystkim robi wątek Rolanda – ciągle jest rozbudowywany, a poznawanie kolejnych elementów jego bogatej historii dostarcza wiele rozrywki, zwłaszcza że odgrywa rolę „tego złego”, posiadającego wręcz boskie moce. Choć fabuła rozwija się błyskawicznie, w tym gąszczu ekspresowo następujących po sobie scen nie zabrakło miejsca na opowiedzenie czegoś nowego o bohaterach, nie tylko tych głównych, a przede wszystkim drugoplanowych. Cieszę się z tego, ponieważ darzę sympatią kilkoro sporadycznie pojawiających się postaci.

„Magia niszczy”, jak i cały cykl ma jedną wadę. Fabryka Słów, tworząc okładki do tej serii, pozbywa się sporej części Czytelników, poprzez uporczywe ozdabianie książek szatą graficzną, która z powodu kolorystyki, choćby różowych wstawek, oraz prezentacji Kate i Currana, sugeruje, że te tytuły są typowymi romansami, acz z elementami nadnaturalnymi. Te wszystkie detale sprawiają, że facet będzie je omijać, by nie dać się przyłapać na lekturze. Wiem to po sobie. Gdybym nie znał powieści Ilony Andrews, to na pewno bym ich unikał.

Musicie poznać najnowszą odsłonę przygód Kate. Chociaż chyba jest to całkowicie niepotrzebne stwierdzenie – jeśli przeczytaliście przynajmniej jeden tom, to doskonale wiecie, że warto. Zazwyczaj przy rozwlekłych seriach wcześniej czy później dochodzi do pewnego pogorszenia jakości wynikającego z braku świeżych pomysłów. W przypadku cyklu o Daniels niczego takiego nie uświadczycie. Naprawdę, cała seria jest rewelacyjna! W zasadzie Ilona Andrews z każdym kolejnym tytułem podnosi sobie poprzeczkę coraz wyżej, a potem pokazuje, że stworzenie jeszcze lepszej historii to bułka z masłem. A z resztą, przeczytajcie „Magia niszczy” i przekonajcie się sami.

  • Autor: Ilona Andrews
  • Tytuł: Magia niszczy
  • Tytuł oryginału: Magic Breaks
  • Tłumaczenie: Kaja Wiszniewska-Mazgiel
  • Cykl: Kate Daniels, tom 7
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Wydanie: I
  • ISBN: 978-83-7964-405-6
  • Format: 12,5 x 20,5 cm
  • Oprawa: broszurowa
  • Ilość stron: 474
  • Data wydania: 14 kwietnia 2019
Zapraszamy również do przeczytania wywiadu z Iloną Andrews, który znajdziecie tutaj.

Moje pozostałe recenzje cyklu: “Magia uderza”, “Magia krwawi”, “Magia zabija”, “Magia wskrzesza”.

Paszczak

View Comments

Recent Posts

Recenzja: „Klątwa Czarnoboga” – Adam Wyrzykowski

„Klątwa Czarnoboga”, czyli pierwszy tom cyklu „Bliskie spotkania czarciego stopnia” autorstwa Adama Wyrzykowskiego, to młodzieżowe…

2 dni ago

Recenzja: „Cesarzowa kości” Andrea Stewart

„Cesarzowa kości” autorstwa Andrei Stewart to drugi tom cyklu „Tonące cesarstwo”. Za książkę odpowiada wydawnictwo…

2 dni ago

Zapowiedź: Mała draka w fińskiej dzielnicy – Marta Kisiel

Data premiery: 22. maja 2024 Wydawnictwo: Mięta (więcej…)

3 dni ago

Zapowiedź: Ten Wieczny Mrok – Kate Pentecost

Data premiery: 8. maja 2024 Wydawnictwo: Jaguar (więcej…)

3 dni ago

Służąca przewodnicząca – Kaicho wa maid sama! – 1-3 tomy recenzja

Ostatnimi czasy zaliczam powrót do tytułów, które mi się niezwykle dobrze kojarzą. Z wielką przyjemnością…

3 dni ago

30 lat magazynu Kaczor Donald – recenzja wydania urodzinowego

Z okazji pięknej rocznicy znanego zarówno dzieciom, jak i dorosłym magazynu Kaczor Donald wydawnictwo Egmont…

3 dni ago