Wczoraj zaprezentowaliśmy nasze najmocniejsze wydawnicze rozczarowania. Dziś nadszedł czas na pozytywniejszą stronę podsumowania, czyli książki, przy których bawiliśmy się najlepiej w minionych miesiącach. Zapraszamy do zapoznania się z zestawieniem największych czytelniczych sukcesów, z jakimi spotkali się redaktorzy Gavrana w 2018 roku.
Przez ostatnie dwanaście miesięcy przeczytałam sporo dobrych książek – na tyle wiele, że nie jestem w stanie wybrać jednego faworyta. Aczkolwiek z czołówką może być już łatwiej.
Do innych tegorocznych sukcesów zdecydowanie należał powrót do świata Wolhy Rednej w zbiorze opowiadań „Wiedźmie opowieści” autorstwa Olgi Gromyko. Zarówno historie o podróżnych przygodach rudej wredoty, jak i dwie dodatkowe o Kościeju Nieśmiertelnym potwierdzają talent autorki do kreowania zadziornych i wygadanych bohaterów. Szczególnie opowieść o Kościeju przykuła moją uwagę – pisarka zaserwowała bowiem czytelnikom własną wersję baśni. Moim zdaniem z ogromnym sukcesem.
Do ulubionych mogę ponadto dołączyć najnowszą książkę Robin Hobb – „Wyprawę błazna”. Powieść ta zafundowała mojemu serduszku rollercoaster. Stanowi kontynuację dość obszernej serii, która na stałe zagościła wśród moich najukochańszych. Bardzo polubiłam bohaterów, a autorka w kolejnych książkach wcale nie ułatwiała im życia, choć niewątpliwie z punktu widzenia czytelnika szybka, porywająca, pełna zwrotów akcja sprawia, że nie można się od tego tytułu oderwać.
Myślę, że przy okazji tego podsumowania warto również wspomnieć o pozycji z rodzimego podwórka. Warta uwagi jest bowiem najświeższa antologia Anety Jadowskiej – zawierająca dziesięć nietypowo świątecznych opowiadań. „Dynia i jemioła” to świetny zestaw opowieści o różnych bohaterach, przewijających się w twórczości autorki. Całość jest jednak zabawna i wciągająca (powiedziałabym, że to wielkie słowa spod klawiatury takiego opowiadaniowego sceptyka jak ja).
Ponadto polecić mogę również „Zamęt nocy”
Stephen King naprawdę wie, jak dobrze pisać, i potrafi przyciągnąć Czytelnika prostymi tematami, które przekuwa w prawdziwe diamenty. Jedną z takich perełek jest „Outsider”. Ten tytuł można określić jako kryminał z elementami nadnaturalnymi. Natomiast sama historia opowiada o poszukiwaniach zwyrodnialca odpowiedzialnego za brutalne morderstwo oraz zgwałcenie dziecka. Ten tytuł potrafi pochłonąć Czytelnika już od pierwszej strony, jednakże „Outsider” ma pewne wady i, jeśli nie przeczytaliście trylogii o Billu Hodgesie, lepiej poczekajcie z lekturą, gdyż możecie trafić na kilka istotnych spoilerów odnośnie fabuły wspomnianego cyklu.
Jeżeli nie znacie twórczości Marty Kisiel, to obowiązkowo musicie sięgnąć po „Dożywocie”, ponieważ ta niezwykła opowieść o Konradzie Romańczuku, który dziedziczy dom, jest czymś fenomenalnym. Otrzymany przez mężczyznę spadek to nie zwykły budynek mieszkalny, tylko lokum dla wielu nietuzinkowych i przyjacielsko nastawionych istot. Gorąco polecam ten tytuł. Poznawanie perypetii wszystkich mieszkańców Lichotki to przednia zabawa dla każdego Czytelnika.
Moim największym odkryciem tego roku jest „Hex” Thomasa Olde’a Heuvelta. Autor opowiada tutaj o malowniczym miasteczku Black Spring położonym nad rzeką Hudson – w sumie byłoby to idealne, spokojne miejsce do zamieszkania na stałe, gdyby nie jeden, drobny problem. Po okolicy wałęsa się wiedźma z Black Rock, której okoliczna ludność boi się i ukrywa jej istnienie przed resztą świata w obawie przez jej krwawą zemstą.
Rok 2018 upłynął mi pod znakiem 56 przeczytanych książek, z czego sporą część stanowią powieści z gatunku fantastyki. I jak to stało się już gavranową tradycją, koniec grudnia to czas na wyłonienie tego, co podobało mi się najbardziej, oraz tego, co trochę mniej.
Takie wybory, przynajmniej mnie, nigdy nie przychodzą łatwo. Bo o ile w tym roku decyzja, która powieść najbardziej zawiodła moje oczekiwania jest bardzo prosta, to w przypadku tej najlepszej, The Best of 2018, już tak łatwo nie jest.
Nie mogą również nie wspomnieć o „Magia wskrzesza”, od dawna wyczekiwanym szóstym tomie przygód Kate Daniels. Cykl autorstwa Ilony Andrews od lat znajduje się wśród moich ulubionych, a każdy kolejny tom cieszy niezmiernie.
Na wzmiankę zasługują również „Zaszyj oczy wilkom” Marty Krajewskiej, „Szczęściarz” Marcina Jamiołkowskiego oraz „Zamęt nocy” Patricii Briggs. Tak naprawdę w tym roku miałam szczęście i większość z przeczytanych przeze mnie książek mogę podsumować jako co najmniej dobre.
„Post scriptum” Mileny Wójtowicz to książka, która zaintrygowała mnie swoim opisem. BHP dla okultystów? Kto by tego nie łyknął? To spowodowało, że właściwie już od pierwszych stron ściągałem na siebie wzrok współpasażerów komunikacji miejskiej – po prostu nie dało się nie parsknąć śmiechem. „Post scriptum” to z jednej strony bardzo lekka książka z serii urban fantasy, a drugiej zupełnie inne i ciekawe dla mnie podejście do różnych wierzeń. Urzekł mnie pomysł na przedstawienie całej historii – brak przy tym typowego dla tego gatunku obrazu świata alternatywnego oraz sposób, w jaki zostali przedstawieni bohaterowie. Są to postaci bardzo wielobarwne, każdy ma swoją indywidualną cechę charakteru oraz – co najważniejsze – nie są nudni! Jak tylko mogę, polecam książkę każdemu. Szczerze mówiąc było to dla mnie wielkie odkrycie roku! (Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tym tytule, zapraszam do lektury recenzji Blair)
Kolejną książką, która przykuła moją uwagę, jest „Dynia i jemioła” – zbiór opowiadań Anety Jadowskiej napisanych w duchu świąt Bożego Narodzenia. W antologii powracamy do znanych i lubianych postaci – Dory, Nikity oraz innych bohaterów, którzy śmiało zasługują na swój oddzielny cykl. Czytając „Dynię i jemiołę” bawiłem się świetnie, a z drugiej strony autorka przygotowała też opowiadania, które skłoniły mnie do kilku refleksji. Jest to ponadto oczywiście świetne uzupełnienie do książek o pełnej historii i doskonały prezent nie tylko pod choinkę. (Po więcej zapraszam do recenzji Blair)
Zaskoczeniem była dla mnie również nowa książka Andrzeja Ziemiańskiego pt. „Virion”. Sięgając po tę pozycję, nie spodziewałem się, że będzie mi się to czytać szybko i przyjemnie. „Virion” to nic innego jak geneza powstania słynnej postaci ze świata Achai, którą w jej cyklach poznaliśmy ledwie przelotnie. Według mnie jest to powrót klasycznego Andrzeja Ziemiańskiego, który urzekł mnie wykreowanym światem (na pewno jest to dużo lepiej napisana książka niż cykl „Pomnik Cesarzowej Achai”). Jak zwykle w przypadku świata Achai mamy do czynienia z intrygą polityczną, ale i przy okazji poznajemy każdy etap życia głównego bohatera, więc doświadczamy też wszelkich jego emocji. To pozwalało mi na chwilę zapomnienia od świata prawdziwego. Dostępny jest już drugi tom powieści, a po nowym roku będzie miała premierę kolejna część książki. Co oznacza kolejne pozycje na liście książek do przeczytania w nowym roku.
Tak naprawdę to przeczytałem jeszcze parę innych książek, które śmiało mógłbym tutaj zawrzeć, jedna zostały one już przytoczone w tegorocznym zestawieniu. Na całe szczęście, jeśli chodzi o pozycje niegodne uwagi to takich nie maiłem. Na początku roku 2018 nadrabiałem parę klasyków, których nie należy wsadzać do kategorii złych oraz powróciłem do innych sprawdzonych pozycji. Z dumą też mogę stwierdzić, że z roku na rok czytam coraz więcej książek, które są dobre. Lubię myśleć, że to świadczy o tym, że poziom pisarstwa w Polsce stale się podnosi. Mam nadzieję, że też mieliście okazję do sięgnięcia tylko po te dobre pozycje. Życzę Wam dobrych premier oraz autografów Waszych ulubionych autorów!
Rok 2018 obfitował w wiele premier, na które czekałam od bardzo dawna. Wszystko, czego nie mogłam się doczekać – “Iron and Magic” i “Magic Triumphs” Ilony Andrews, “Zamęt nocy” Patricii Briggs czy moje ulubione guilty pleasure, jakim jest twórczość Sarah J. Maas w postaci szóstego i ostatniego tomu “Szklanego tronu”, czyli “Kingdom of Ash”. Każdy z tych tytułów dostarczył mi dokładnie tyle rozrywki i emocji, ile od nich wymagałam. Wydaje mi się, że w tym roku przeczytałam też o wiele więcej powieści po angielsku i niemiecku niż po polsku, co z jednej strony bardzo mnie cieszy – bo oznacza to dla mnie niebywały rozwój w kwestii nauki języków obcych – a z drugiej wciąż niczego nie zmienia, bo najlepszą powieścią, jaką przeczytałam w tym roku, jest “Toń” Marty Kisiel.
Drugą najlepszą przeczytaną przeze mnie powieścią w 2018 roku jest “Strange The Dreamer. Marzyciel” Laini Taylor. Żadne zaskoczenie – już w kwietniu, kiedy po raz pierwszy przeczytałam tę powieść, wiedziałam, że tak będzie. A potem przeczytałam ją raz jeszcze. Właściwie zajmuje to miejsce razem z “Córką dymu i kości”, czyli debiutem Taylor, który po sześciu latach zwlekania, przeczytałam dopiero w tym roku. Laini pisze tak cudownie. Serio, gdybym kiedykolwiek w życiu mogła sobie zażyczyć, żeby pisać książki stylem jednego z ulubionych pisarzy, wybrałabym warsztat pisarski Laini Taylor. Już nie wspominając nawet o tym, jak wyjątkowe i unikatowe są to historie. Zapadające w pamięć i zostające z czytelnikiem na zawsze.
A jak Wam czytelniczo minął ten rok? Co moglibyście polecić?
Data premiery: 15. maja 2024 Wydawnictwo: Albatros (więcej…)
„Klątwa Czarnoboga”, czyli pierwszy tom cyklu „Bliskie spotkania czarciego stopnia” autorstwa Adama Wyrzykowskiego, to młodzieżowe…
„Cesarzowa kości” autorstwa Andrei Stewart to drugi tom cyklu „Tonące cesarstwo”. Za książkę odpowiada wydawnictwo…
Data premiery: 22. maja 2024 Wydawnictwo: Mięta (więcej…)
Data premiery: 8. maja 2024 Wydawnictwo: Jaguar (więcej…)
Ostatnimi czasy zaliczam powrót do tytułów, które mi się niezwykle dobrze kojarzą. Z wielką przyjemnością…