Podoba się?

W tym roku fani twórczości autorstwa Marty Kisiel mają wszelkie powody do radości. Na półkach księgarń pojawiły się aż trzy tytuły opatrzone jej nazwiskiem, a najnowszym spośród nich jest „Pierwsze słowo” – antologia opowiadań, w skład której wchodzą teksty już znane oraz zupełnie premierowe.

Przełom października i listopada to taki okres, w którym spora część społeczeństwa skłania się ku refleksji nad życiem i przemijaniem. Pomóc może w tym lektura „Pierwszego słowa”, bo, choć może się to wydać nieco zaskakującym dla wielbicieli talentu pisarskiego Ałtorki, wspólnym motywem tego zbioru jest śmierć. Podana na jedenaście sposobów – raz na wesoło, raz na smutno. Czasem z domieszką horroru, innym razem komedii, by jeszcze w kolejnej odsłonie zabawić Czytelników obyczajową formą.

Sześć spośród wszystkich zebranych tekstów dotychczas rozrzucone było po różnego rodzaju publikacjach – czasopismach papierowych, elektronicznych bądź antologiach. Natomiast pięć to zupełne nowości, swoją premierę mające właśnie w „Pierwszym słowie”. Muszę się przyznać, choć wstyd, że to rozproszenie starszych opowiadań sprawiło, iż znałam nieliczne. Jednak z drugiej strony, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż mogłam czerpać większą przyjemność ze spotkania z wymyślonymi przez Ałtorkę historiami.

Marta Kisiel w tworzonych przez dwanaście lat tekstach zabiera Czytelnika do różnych światów i pozwala się spotkać z bohaterami wszelkiej maści. Część z jej opowiadań osadzona została w czasach współczesnych, inne zabierają na wycieczkę do epok trochę dawniejszych, a jeszcze inne przenoszą do miejsc, które zrodziły się wyłącznie z pisarskiej wyobraźni. Chociaż… nigdy nie można mieć pewności.

Każda historia musi mieć swoich bohaterów, a „Pierwsze słowo” to antologia, która pozwala ponownie spotkać już tych znanych – Licho, Krakers, czy Oda – jak również takich, którzy swoje istnienie zakończyli na jednym opowiadaniu. Niemniej, niezależnie od tego, czy losy postaci zostały rozwinięte późniejszymi książkami, czy też nie, każda z nich wykreowana została z dbałością o szczegóły oraz wiarygodność. Do jednych można poczuć sympatię, inne działają na nerwy, część wzbudza współczucie, kolejne smutek.

Myli się ten, kto twierdzi, że napisanie opowiadania to bułka z masłem, a prawdziwym wyzwaniem twórczym jest pełnowymiarowa powieść. No to spróbujcie zawrzeć sensowną historię, z intrygującą fabułą, barwnym stylem i ciekawymi bohaterami w, na ogół, kilkustronicowym tekście. Tak, by nic nie zostało pokazane „po łebkach”, a całość była wiarygodna w odbiorze. Marta Kisiel zawartymi w najnowszym zbiorze utworami udowadnia, że jej domeną nie są jedynie powieści, ale równie dobrze radzi sobie z krótszą formą.

Nie wliczając „Dożywocia” i „Szaławiły”, których jestem fanką już od dawna, a bohaterów kocham z całego serca, dwa opowiadania z najnowszego dzieła Marty Kisiel zapadły mi najmocniej w pamięć. Oba raczej trudno zaliczyć do wesołych historii – to właśnie ta „nowa twarz” Ałtorki i może dlatego wywiera większe wrażenie.

Pierwszym z nich jest jeden ze starszych tekstów, mianowicie ”Przeżycie Stanisława Kozika”. Chociaż całe opowiadanie jest smutne w przekazie, jest w nim w szczególności pewien fragment, który mocno skłania do zastanowienia się nad tym, jak żyjemy i czy tych, których mamy w swoim otoczeniu – tym najbliższym i nieco dalszym – traktujemy w sposób, w jaki sami chcielibyśmy być traktowani.

Natomiast drugą pozycją ze zbioru, która szczególnie zwróciła moją uwagę, jest tytułowe „Pierwsze słowo”. Opowiadanie doskonale obrazuje sentencję: uważaj, o co prosisz, bo możesz to dostać. Zwłaszcza będzie to problem, gdy siła sprawcza okaże się bardzo drobiazgowa i jedno źle sformułowane zdanie błogosławieństwo zamieni w klątwę.

Oczywiście, fakt, iż wspomniałam jedynie powyższe tytuły nie znaczy, że pozostałe zawarte w antologii historie nie są warte uwagi. Wręcz przeciwnie. Marta Kisiel pokazuje w nich, jak sprawnie potrafi odnaleźć się w różnego rodzaju gatunkach literackich, a nawet czerpać z klasyki.

Powiadają, by nie oceniać książki po okładce, lecz czasem jest to po prostu niemożliwe, gdyż to ona jest pierwszym, co widzimy, biorąc daną powieść do ręki. W przypadku „Pierwszego słowa” za przykuwającą wzrok grafikę odpowiada Tomasz Majewski i muszę przyznać, że nawet gdybym nie była wielbicielką Ałtorki, wolumin w takiej oprawie przyciągnąłby mój wzrok.

Jeśli jesteście fanami twórczości Marty Kisiel, „Pierwsze słowo” pozwoli Wam przypomnieć sobie jej starsze teksty i zobaczyć, jak przez lata rozwijał się kunszt Ałtorki. W nagrodę dostaniecie jeszcze świeżutkie teksty, które dopiero co wyszły z szuflady. Jeśli natomiast antologia będzie Waszym pierwszym spotkaniem z autorką – nie wahajcie się, bo mogę zagwarantować, że gdy skończycie, od razu będzie mieć ochotę na więcej. Na szczęście, jest czym zaspokoić ten głód. Chociaż na chwilę.

Zły Wilk

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze