Statki Ziemi – recenzja

Podoba się?

Kiedy na polskim rynku wydawniczym pojawia się jakaś nowa pozycja Orsona Scotta Carda, jestem jedną z tych osób, które wpadają w euforię. Moja miłość do powieści tego autora jest niemal obsesyjna i chyba nikogo już nie dziwi, że kiedy wreszcie jakaś wpada w moje ręce, zapominam o całym świecie. A cały świat, na czas lektury, może zapomnieć o mnie.

Nie inaczej było ze Statkami Ziemi, najnowszą odsłoną sagi Powrót Do Domu. Trzeci już tom o losach Nafaia i jego rodziny był przeze mnie wyczekiwany z utęsknieniem, głównie z powodu zakończenia drugiej części, które swoim rozmachem i klasą rzuciło mnie na kolana. Po prostu MUSIAŁAM wiedzieć, co będzie dalej.

Po wygnaniu Nafaia i jego bliskich poza mury Basiliki, wędrowców czeka ciężka przeprawa przez pustynię. Muszą dotrzeć do Volemaka i Indeksu Nadduszy, a potem odnaleźć tytułowe statki ziemi. Prowadzeni przez stróża Harmonii oraz sny zsyłane im przez Opiekuna Ziemi, przez kilka kolejnych lat prowadzą koczowniczy tryb życia. Jednak powrót na Ziemię, pierwotną planetę, nie jest ich jedynym celem. Naddusza nie ukrywa, że liczył na to, iż grupa się rozmnoży, nim jeszcze w ogóle dotrze do kosmodromu. I tu zaczynają się problemy. Bo choć członkowie wyprawy to w doskonałej większości małżeństwa, płodzenie dzieci w tych warunkach zaczyna się sprowadzać od walki o status w grupie i przywileje związane z ilością potomstwa. A sama podróż z niemowlętami staje się jeszcze bardziej uciążliwa. Zwłaszcza, że w skład wędrowców wchodzą osoby całkowicie niegotowe na dzieci. Ani nie przystosowane do życia w tak hermetycznie zamkniętej i małej społeczności. Drobne utarczki momentalnie urastają do rangi sporów na śmierć i życie. Odcięci od cywilizacji, w której do tej pory się pławili, stają się agresywni i nieprzewidywalni.

Klimat i rozwój akcji, po dynamicznym i porywającym Wezwaniu Ziemi, powraca do tego z Pamięci Ziemi. To z jednej strony dobrze, a z drugiej źle. Dobrze, gdyż sama akcja się nieco wycisza i autor na powrót skupia się na relacjach między bohaterami i na tym by ukazać jak zmienili się pod wpływem ostatnich wydarzeń. A kto jak kto, ale Card buduje swoje postacie po mistrzowsku. Konsekwentnie kreowani, z logicznymi i życiowymi motywami, analizowani przez autora niemal pod każdym możliwym kątem, stają się krwiści i prawdziwi. Dostajemy pięknie przedstawioną małą społeczność ze wszystkimi jej wewnętrznymi problemami. Patrzymy jak budowane są sojusze przy walce o przejęcie przywództwa, jak każdy patrzy na siebie wilkiem w tych jakże nieprzyjaznych warunkach, a jednocześnie – jak bardzo pragnie akceptacji w grupie. To wspaniały pokaz osobowości. Coś, co ja bardzo sobie w literaturze cenię i czego jestem niezwykle spragniona. Owszem, dość wyraźnie brakuje tam tak prawdziwie błyszczącej postaci, jak choćby generał Moozh z drugiego tomu (absolutnie genialny), ale z drugiej strony pozwala nam to zapoznać się z każdym członkiem tej wyprawy, a nie tylko skupiać się na “gwieździe”. Każda z postaci ma tam swoje pięć minut, a już w szczególności urzekły mnie wątki Shedemei i Zdoraba oraz cichego i niepozornego Vasa.

Mimo tych niewątpliwych zalet parę rzeczy idzie na minus. Tak jak już wspomniałam, akcja zwalnia. Dostajemy więcej o samych ludziach, a zaczyna kuleć zacieśnianie się intrygi, jest mniej niewiadomych, od początku mamy świadomość dokąd zmierza zakończenie. Nieco brakowało mi tych gruntownie zagmatwanych wątków, tego pozornego bałaganu nie do odkręcenia, jaki prezentowało nam Wezwanie Ziemi. To oczywiście nie oznacza, że książka jest pozbawiona momentów trzymających nas w napięciu, niemniej jednak pojawiają się one niczym przejściowe burze, po których na powrót wychodzi słońce. Liczyłam na coś więcej, po tak wspaniałym tomie drugim.

Ostatecznie i tak książkę pochłonęłam w jedną noc, zafascynowana kreacją bohaterów, ich przygodami i budową uniwersum. Zakończenie co prawda wydało mi się nieco dziwne i jakby nieco przekombinowane, ale ostatecznie o całości mogę napisać to, co zwykłam pisać o twórczości Carda – wielka klasa. Niezmiennie jestem pod wrażeniem i cóż, powtarzam się, ale zapamiętajcie to sobie: Nazwisko “Card” na okładce książki to gwarancja jakości. Bierzcie w ciemno, serdecznie polecam!

 Moja Ocena: 8,5 /10

Dziękujemy wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Tytuł: Statki Ziemi (The Ships of Earth)
Cykl: Powrót Do Domu
Tom: 3
Autor: Orson Scott Card
Tłumaczenie: Kamil Lesiew
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 6 października 2011
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka
Wymiary: 142×202 mm
Cena: 35,00 zł

W sieci znana też jako Koralina Jones. Redaktor naczelna Gavran.pl, główny administrator Forum Gavran ( http://forum.fan-dom.pl ), administruje także Thornem - oficjalną stroną Anety Jadowskiej ( http://anetajadowska.fan-dom.pl ). Współzałożycielka Grupy Fan-dom.pl . W wolnych chwilach recenzentka i blogerka.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze