Andrew Pyper “Demonolog” – recenzja

Podoba się?

„Demonolog” to historia profesora Davida Ullmana, specjalizującego się w „Raju utraconym” Johna Miltona oraz demonologii chrześcijańskiej. O ile życie zawodowe wykładowcy pełne jest sukcesów, o tyle prywatna jego część jest już daleka od ideału. Żona, z którą nie potrafi się dogadać znalazła sobie innego, a jedyną osobą, na której mu tak naprawdę zależy jest 11-letnia córka Tess. Dlatego, gdy pewnego dnia odwiedza go w biurze dość tajemnicza kobieta, która składa mu zaskakującą ofertę – David ma wyruszyć do Wenecji, by tylko rzucić okiem na pewne zjawisko, a w zamian dostać czek na sowitą sumę – po pierwszym sprzeciwie Ullman decyduje się na podróż, przy okazji zabierając ze sobą Tess. Jednak szybko okazuje się, iż z pozoru bezpieczna wycieczka do Miasta Zakochanych, sprawi, iż główny bohater straci wszystko, co kocha, i będzie zmuszony do nierównej, zdawałoby się z góry skazanej na niepowodzenie, walki, by to odzyskać.
Gdy „Demonolog” autorstwa Andrew Pypera pojawił się na stronie z zapowiedziami wydawnictwa Zysk i S-ka, zainteresował mnie swoim opisem. I choć obawiałam się podobieństw do twórczości Dana Browna, za którą niekoniecznie przepadam, z niecierpliwością czekałam na przesyłkę. Kiedy już do mnie dotarła, rozpoczęłam lekturę i okazało się, że… spodziewałam się czegoś całkiem innego.
Dzieło Pypera jest z założenia horrorem, a przynajmniej taką metkę mu się przypina, lecz jeśli ktoś spodziewa się podczas lektury napotkać potwory, hektolitry tryskającej posoki oraz inne, jakby nie było, obrzydlistwa, mocno się rozczaruje. Autor zdecydował się oszczędzić czytelnikowi tandetnej makabry z latającymi flakami, wybrał za to grę z emocjami i wpojonymi, szczególnie przez wiarę, lękami odbiorcy. To książka w myśl zasady mówiącej „to, że w coś nie wierzysz, jeszcze nie znaczy, iż tego nie ma”. Bo właśnie sam David Ullman nie wierzy, mimo że zajmuje się literaturą chrześcijańską, osobiście nigdy nie wierzył w Boga, anioły, demony, itp.
Ale wracając do wcześniejszej myśli – po książce Pypera spodziewałam się dynamicznej historii walki Dobra ze Złem oraz niemalże nadludzkiej walki ojca o odzyskanie swej ukochanej Tess. Oczywiście nie oczekiwałam pojawienia się aniołów z gorejącymi mieczami w dłoni, ani diabłów uzbrojonych w widły, gdyż to nie ten typ literatury, jednak „Demonolog” niekoniecznie mnie zadowolił i nie pokrył się z moim wyobrażeniem o tej powieści.
Czytelnik dostaje do ręki tak naprawdę powieść drogi. Podróż Ullmana zaczyna się w Nowym Jorku, w którym wraz z rodziną mieszka, zahacza o Wenecję, parę miast Stanów Zjednoczonych – David podąża do nich, kierując się wskazówkami Nienazwanego, dalej główny bohater przemierza Kanadę, by w finale znów przenieść się do Wielkiego Jabłka. A kilka zdarzeń mających, najprawdopodobniej, wywoływać u czytelnika ciarki, które spotykają profesora podczas poszukiwań, takiej reakcji nie wywołało. Przynajmniej u mnie. Ogólnie całość okazała się mało przerażająca, a wręcz stosunkowo nudna i niestety przewidywalna, gdyż opcje zakończenia są tylko dwie – albo Davidowi się uda, albo nie. Nie ma miejsca na nic pomiędzy.
Kolejnym, w moim odczuciu minusem są postaci wykreowane przez autora. Płytkie i nijakie, zdają się być ledwo zarysem pomysłu na siebie samych. Pyper chciał uczynić z Ullmana zwykłego człowieka, żadnego herosa o mięśniach jak ze stali, który to wszystko potrafi, na wszystkim się zna. I udało mu się, lecz niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Również Tess, której osobiście nie ma zbyt wiele na kartach powieści, czytelnik ma jedynie wgląd do prowadzonego przez dziewczynę pamiętnika, zdaje się być niewiarygodna, zbyt dorosła w słowach, przemyśleniach i zachowaniach, jak na kogoś w jej wieku. Można oczywiście jej dojrzałość podpiąć pod fakt, iż zawsze widziała coś więcej, niż tylko otaczająca rzeczywistość, jednak nie przemawia to do mnie jakoś szczególnie mocno.
Jedyną wartą uwagi postacią jest Elaine O’Brien, przyjaciółka profesora Davida Ullmana. Jej kreacja jako jedynej wzbudziła moją sympatię i kibicowałam tej bohaterce. I choć jej wątek potoczył się inaczej niż bym sobie tego życzyła, koniec końców, można uznać, że spotkało ją jednak coś dobrego.
Lecz najbardziej ze wszystkiego w powieści Andrew Pypera rozczarowało mnie zakończenie, ponieważ o ile wcześniej można uznać, iż autor starał się w swym dziele utrzymać jakieś napięcie, mające zatrzymać odbiorcę przy lekturze, o tyle finał powieści stracił kompletnie na tempie i natężeniu emocji. Wszystko potoczyło się zbyt szybko, zbyt łatwo i bez nuty jakiegokolwiek zaskoczenia, gdyż tak, jak już wspominałam wcześniej, nie było zbyt wielu opcji do wyboru.
Podsumowując, “Demonolog” nie przypadł mi do gustu i nie jest to książka, do której chciałabym kiedyś powrócić. Nie wywołał u mnie strachu, żadnych obaw, nocnych koszmarów, ani niczego, co powinno być efektem dobrego horroru. Ale może znajdzie się ktoś, kogo owa historia zachwyci i kto dostrzeże ukryty w niej przekaz. Mnie się nie udało.

Za egzemplarz do recenzji dziękuje wydawnictwu Zysk i S-ka

Zły Wilk

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze