Zombie.pl – recenzja

Podoba się?

Zombie są stworami, którymi ludzkość interesuje się od dziesiątek lat. To prężnie rozwijająca się moda – od dawna powstają liczne filmy, seriale, komiksy, książki opisujące walkę ludzi z tymi krwiożerczymi istotami. Do tej pory wszelkie znane mi apokalipsy z żywymi trupami w tle rozgrywały się na amerykańskiej ziemi. Tym razem za sprawą Roberta Cichowlaskiego oraz Łukasza Radeckiego – autorów „Zombie.pl” – można zobaczyć, jak dzielny polski naród sobie radzi z plagą umarlaków.

Książka swoim stylem przypomina horror. Najpierw Czytelnik zostaje wprowadzony do rzeczywistego świata, takiego samego, jak to, co można zaobserwować z okien swojego domu. Później dodane zostają elementy fantastyczne.

Karol Szymkowiak jest ustatkowanym zamożnym facetem, który w interesach wyjechał do Gdańska. W tym spokojnym nadmorskim mieście finalizuje otwarcie swojej następnej restauracji. Budząc się pewnego ranka w swoim hotelowym pokoju, odkrywa, że coś się zmieniło i to na gorsze. Wszędzie, gdzie się ruszy, znajduje rozczłonkowane, zmasakrowane, a miejscami także nadgryzione części ciał. Świat znany Szymkowiakowi tylko z filmów kategorii B stał się rzeczywistością, z którą mężczyzna musi się zmierzyć, aby przetrwać. W głowie ciągle ma niepokojące myśli, czy z jego rodziną (żoną i kilkuletnim synkiem) jest wszystko w porządku, więc bez namysłu postanawia do nich wrócić. Towarzyszy mu Samanta – przypadkowo spotkana była tancerka erotyczna.

Tę dwójkę bohaterów powieści „Zombie.pl” zdecydowanie można określić jako osoby nieprzygotowane do życia w nowym, dzikim świecie. Czują się zagubieni, zrozpaczeni, a ich myśli skupiają się na bliskich oraz tym, że to tylko zły sen, z którego w końcu się obudzą. Jednakże tak nie jest, wszystko się pozmieniało, dobrze znany im świat przestał istnieć i muszą stanąć do nierównej walki o przeżycie. Fabuła skupia się na realizacji planu Karola, polegającym na dotarciu do Poznania. Wszystkie przeciwności losu są dla nich sprawdzianem oraz uczą, jak trzeba postępować w tych nieludzkich warunkach. To, co im się przytrafia w czasie podróży, zmienia ich. Zaczynają rozumieć, że nie mogą mieć litości dla zombie, jeśli chcą pozostać przy życiu. Śledzenie ich wewnętrznej przemiany pokazuje, do czego jest zdolny przyparty do muru człowiek.

Dobrze również prezentuje się wykreowany postapokaliptyczny świat, w którym nieliczni ocaleni starają się pozbierać do kupy i zacząć żyć od nowa, tak jakby zombie w ogóle nie istniały. Zorganizowane grupy, sekty religijne i wiele innych pomysłów są sposobami ludzi, żeby odnaleźć spokój i ostoję w tym szalonym okresie. Całość jest pisana z olbrzymim rozmachem, jakiego nie powstydziłyby się najdroższe superprodukcje z Hollywood.

W trakcie lektury „Zombie.pl” szybko rzuciła mi się w oczy dokładność wszelkich opisów Gdańska, nazwy ulic, czy mieszczących się na nich budynkach. Sami pisarze twierdzą, że w niektórych miejscach musieli minąć się z prawdą, ponieważ jest to powieść, a nie plan miasta bądź przewodnik turystyczny. Przygotowanie i opracowanie tak wielu elementów było zapewne wyjątkowo czasochłonne i za to autorom na pewno należy się pochwała. Z drugiej strony było tego trochę za dużo, wygląda to tak, jakby pisarze bardziej przykładali się do otoczenia, zamiast skupić się na bohaterach.

Drugą rzeczą, do której przyłożyli się Robert Cichowlaski i Łukasz Radecki są opisy żywych trupów. Zombie zostały bardzo dobrze opracowane – prezentują się obleśnie, praktycznie się rozpadają, a z ich ciał wynurzają się obślizgłe, gnijące flaki. Właśnie podobne przedstawienie żywych trupów lubię, bez żadnych udziwnień czy szalonych pomysłów mogących wnieść więcej złego niż dobrego.

Wydaje się, że „Zombie.pl” to tytuł idealny dla fana wałęsających się w poszukiwaniu mięsa umarlaków. Jednak nie do końca W czasie lektury dopatrzyłem się kilku rzeczy, które nie przypadły mi do gustu. Pierwszą z nich jest początek historii żywcem wzięty z „The Walking Dead”. Druga kwestia to końcówka książki, mieszająca wszystko, co wcześniej było, i przerabiająca swojską opowieść o wygłodniałych umarlaków w miks wcześniej wspomnianego serialu z „Resident Evil”. Dodatkowo muszę nadmienić, że część opisów, zwłaszcza tych opisujących żywe trupy, była wtórna. Parokrotnie autorzy używali tych samych sformułowań. Wydawało mi się, że pisarze chcieli się skupić tylko na wybranych fragmentach ciał truposzy, a za mało zwracali uwagę na całą makabryczną posturę. Pomimo tych kilku wpadek, powieść miło się czytało i jest to ciekawy wybór na weekendową lekturę, pod warunkiem, że nie posiada się słabego żołądka.

Autorzy: Łukasz Radecki Robert Cichowlas
Ilość stron: 436
Oprawa: broszura ze skrzydełkami
Data wydania: 15 luty 2016

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze