Podoba się?

Pełne akcji zakończenie drugiej części przygód Bryce Quinlan pozostawił nas z wieloma otwartymi wątkami. Gdzie przeniosła się Bryce i czy kiedykolwiek wróci? Co się zadziało z resztą jej zespołu i czy ktokolwiek przyjdzie im z pomocą? Podejrzewam, że nie tylko ja tworzyłam w ostatnich miesiącach możliwe scenariusze odpowiedzi, jednak na szczęście w końcu dane jest nam zapoznać się z kontynuacją losów bohaterów Księżycowego miasta.

Tomu trzeciego zatytułowanego Dom płomienia i cienia nie podzielono jak w przypadku wcześniejszych na dwie części, więc dane jest nam trzymać w rękach ponad tysiąc stronicową historię. Okładkę utrzymano we wcześniejszej konwencji, jednak na tle poprzedniczek wyróżnia się ona pięknymi złoceniami i ogólnym wrażeniem elegancji. Ponieważ w ramach współpracy z wydawcą otrzymałam paczkę reklamową, do książki dołączone zostały również dwie grafiki (okładkowa i fanart) wielkości pocztówek, które także zdecydowanie cieszą moje oczy. Trochę żałuję, iż nie seria nie została zaplanowana w twardej oprawie, ale znając wydawnictwo, pewnie z czasem możemy się spodziewać również i takiej wersji.

Wracając jednak do akcji – z czystym sumieniem stwierdzam, iż jest to zdecydowanie najlepsza część ze wszystkich w tej serii. Maas dowozi pomysłowe rozwinięcia zarówno postaci jak i otwartych wcześniej oraz całkiem nowych wątków. Dzieje się w tej książce bardzo dużo i, mimo iż jest to długa historia, czyta się ją jednym tchem bez gasnącego zainteresowania.

Bryce dorasta i momentami nawet poważnieje. Nie będę ukrywać, iż denerwowała mnie jako bohaterka już od pierwszych stron Księżycowego miasta. Z jednej strony żywiołowa imprezowiczka, z drugiej niby inteligentna i obdarowana wieloma talentami oraz ostrym umysłem wojowniczka nie była w moich oczach spójnie wykreowaną postacią. Wiele razy odniosłam wrażenie, że sama autorka nie do końca wiedziała, co z Bryce zrobić, więc tym bardziej cieszy fakt częściowego ustabilizowania jej charakteru i nadania mu nuty większej powagi w zachowaniach oraz podejmowanych decyzjach (może to małżeństwo na nią tak dobrze wpłynęło?). Żeby nie było tak pięknie, oberwało się tym razem Huntowi – Maas postanowiła bowiem rozmiękczyć naszego Umbrę Mortisa oraz rozwikłać jego pochodzenie w dość niejasny sposób. Na szczęście owe zagrania nie psują ogólnego wizerunku owego mężczyzny. Wszystkie spragnione smutowych scen czytelniczki zawiodę, że w tej książce pierwsza taka akcja pojawia się po 600 stronach, a ogólnie jest ich (na szczęście) tym razem znacznie mniej w całej powieści. W mojej opinii nawet te, które zostały zawarte w treści, nic do fabuły nie wnoszą, więc cieszę się z ich ograniczenia (autentycznie zaznaczyłam sobie opis jednego z orgazmów, który zajmuje ⅔ strony i jest tak abstrakcyjny, że nie wiem, co autorka chciała nim osiągnąć).

Krótko wspominając o Ruhnie – dostajemy chyba najlepszy w tej książce wątek rozwoju relacji (między nim a Łanią) oraz pogodzenia się ze swoim losem i przeszłością. Już wcześniej ten fae pokazał nam, że jest interesującą postacią, ale w tej książce udowadnia to po raz kolejny. Oczywiście cała reszta bohaterów drugoplanowych zaangażowanych w walkę z Asterii też dostaje swoje pięć minut. Niektóre są lepsze, niektóre po prostu ok, przy czym nikt nie zostaje pominięty, więc za to ode mnie plus (nawet Jesiba się pojawia z większą rolą). Powiększenie czasu antenowego innym osobom niż Bryce z pewnością pomogło tej książce.

Odnosząc się do fabuły, warto zacząć od tego, że Maas wrzuca nas na chwilę do realiów innej swojej serii. Niestety na ile postacie z niej są konsekwentne w stosunku do tego, jak opisywała je wcześniej – nie wiem, gdyż nie miałam okazji się z nimi jeszcze poznać. Jak już jednak wspomniałam, dzieje się w Domu płomienia i cienia sporo, niestety nie wszystko można uznać za sensowne. Autorce nie udało się uniknąć dziwnych pomysłów jak np. fasolka dająca umiejętność rozumienia i posługiwania się innym językiem, czy też nagła i nieuzasadniona niczym chęć Jesiby do podzielenia się całą swoją przeszłością z wilkiem, czy też marzenia Hunta o stosunku z Bryce podczas okrutnych (momentami gore) scen tortur. Prywatnie najbardziej zabrakło mi śmierci kogoś istotnego, która mogłaby dodać więcej sensownego dramatyzmu wydarzeniom. Zdecydowanie było w tej książce sporo miejsc, gdzie dobrze wpleciony zgon dodałby prawdziwych emocji, jednak pisarka zdecydowała się na wiele happy-endów.

Dom płomienia i cienia tak jak wspomniałam podobał mi się najbardziej ze wszystkich książek serii o Księżycowym mieście. Przy czym warto jednak przypomnieć, że nie byłam największą fanką owego cyklu. Autorka zamknęła wątki, dopisała swoim postaciom interesujące losy, a całość zakończyła happy endem. Z pewnością zakończyła tę historię lepiej, niż ją zaczęła, więc nawet osoby sceptycznie nastawione po wcześniejszych tomach powinny złagodzić po lekturze tego tomu swoje ogólne odczucia.

Data wydania: 27-03-2024
Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska
Wydawca: Uroboros
Format: 135 x 202
Liczba stron: 1104
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-280-5208-6
Seria: Księżycowe miasto

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze