Kijem i mieczem – recenzja

Podoba się?

Do lektury piątego tomu Kronik Żelaznego Druida, czyli „Kijem i mieczem” autorstwa Kevina Hearne podchodziłam nieco nieufna i wciąż obrażona za poprzednią część serii. Bo widzicie, rozczarowała mnie ona strasznie. Niby cały czas coś się działo, niby było śmiesznie, a na naszego druida nieustannie czyhało niebezpieczeństwo, a ja i tak się wynudziłam. Poziom dialogów między Atticusem a Oberonem jakby oklapł i na dodatek nie mogłam się powstrzymać przed wyczekiwaniem na pojawienie się jakiegokolwiek przedstawiciela z europejskich panteonów. No i macie, wyżaliłam się. Ale wróćmy do piąteczki, moi drodzy, bo jest tym razem nad czym piać.

Trudno cokolwiek napisać o fabule tego tomu, ponieważ gdybym miała naskrobać chociaż kilka słów o każdym z licznych wątków, które naupychał tutaj autor, to bardzo łatwo odebrałabym Wam przyjemność z poznawania przygód naszych bohaterów. Ale w skrócie: minęło 12 lat od wydarzeń ze „Zbrodni i Kojota”, a Granuaile (zgroza, nie imię!) ukończyła naukę pod czujnym okiem Atticusa. Do przedstawiania się jako pełnoprawna druidka brakuje jej zespolenia z Gają, niestety każdy, kto poczuwa się w obowiązku pozbawić jej nauczyciela życia, staje się też powodem nieustannych zaniechań tego procesu. Dodajmy do tego wiszącą w powietrzu groźbę rozpoczęcia się Ragnaroku wraz z uwolnieniem się Lokiego, i paranoja Atticusa (a także innych zainteresowanych własnym dobrostanem) zaczyna pracować na wszystkich możliwych obrotach.

W książkach Kevina Hearne bardzo doceniam to, że potrafią skutecznie poprawić mi nastrój poprzez niekiedy może i prostacki, ale też naprawdę świetny humor. Podoba mi się również brak taniego patosu oraz to, że nawet najbardziej poważne sytuacje są skwitowane zabawną puentą. I w tym tomie tekstowo Oberon rządzi, proszę Państwa! Znane już komentarze na temat wredoty wiewiórek oraz wyższości jedzenia nad innymi formami aktywności fizycznej jakby zyskały w jego wykonaniu na świeżości. Zresztą, facet prowadzący konwersację z własnym psem na temat seksu? Oberon rządzi, powiadam. :-)

Autor wie, do kogo kieruje swoją serię, dlatego nie udaje ona tego, czym nie jest. A jest śmiechowo, akcja brnie na oślep, bohaterowie są sympatyczni, a fabuła stoi na przyzwoitym poziomie, zapewniając tym samym Czytelnikom rozrywkę w najczystszej postaci. I tak też jest w „Kijem i mieczem”. Niewiele jest momentów, w których mamy czas na zastanowienie się nad tym, co właściwie czytamy, ponieważ już za chwilę zza jakiegoś krzaka, spod ziemi – a i z powietrza też coś się znajdzie – wyskakuje kolejny amator ciepłej krwi druidzkiej. Po nagromadzeniu się większej ilości takich przypadków powiedziałam sobie „dość!” i zaczęłam się poważnie obawiać tego, że jeszcze chwila i Hearne przekroczy tę cienką granicę, za którą następna taka szybka akcja będzie już dawać ciężkostrawny efekt napaćkania. Na szczęście pod koniec książki otrzymujemy stosowną przerwę, która w moich oczach uratowała ten tom od wspomnianego odczucia.

Skoro już uczyniłam wzmiankę o sympatycznych bohaterach, to przydałoby się coś niecoś o tym więcej napisać. Zacznę od Granuaile, której nie jestem w stanie zwolnić z pozycji jedynie przybocznej Atticusa. Lubię dziewczynę, zdolna i bystra z niej uczennica, ale w kreacji jej postaci jakoś nie do końca mi wszystko gra. Mam tu na myśli to nieuchwytne i nie dające się ubrać w słowa „coś”, które powoduje, że nie dysponuję lepszym wyjaśnieniem. ;-) Wiekowy druid to już inna para kaloszy i można tu sobie dyskutować bez końca, lecz najmocniejsze odczucie, jakie mam po piątej części, to przekonanie, że koleś w końcu się doigra. Fajny z niego chłopaczyna i w ogóle, ale ci, którzy fabularnie są z serią na bieżąco, wiedzą, że większość całego obecnego bajzlu ma związek z działaniami Atticusa. Nie zawsze zawinił on, czasem nie mógł postąpić w inny sposób, a jednak odpowiedzialność w wielu aspektach spoczywa na jego barkach. Mówi się trudno, prawda? Prawda. Tylko czemu, do cholery, jeszcze się nie nauczył, że chlapanie bez namysłu ozorem może dla kogoś skończyć się nie tylko mało zabawnie, ale nawet tragicznie? Przykra nauczka, dlatego lepiej, żeby na stałe wyciągnął z niej odpowiednie wnioski.

A tak poza tym, to wnoszę o więcej scen z udziałem mojej ulubionej celtyckiej Szafiarki Śmierci – przerażającej Morrigan. Dziękuję.

Świetnie się bawiłam przy tej książce, wzbudziła we mnie również wiele emocji, a o to w tym całym interesie czytaniowym przecież chodzi. „Kijem i mieczem” bez trudu powinno zawojować serca stałych fanów Atticusa i spółki, a także przekonać do siebie innych, podobnych do mnie Czytelników, którzy byli niezadowoleni z poziomu jakości poprzedniczki. I jeszcze to zakończenie, które zaserwował nam autor… Niech Cię Morrigan nawiedzi w Twoich najgorszych koszmarach, Kevinie Hearne i dawajcie już szybciej ten szósty tom!

Wydawnictwo: Rebis
Wydanie polskie: sierpień 2013
Tytuł oryginalny: Iron Druid Chronicles: Trapped
Liczba stron: 368

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze