Diuna: Część druga – recenzja

Podoba się?

Ostatnio miałem okazję udać się do kina na najnowszą odsłonę Diuny. Adaptacja powieści Franka Herberta wzbudziła we mnie wiele nieuporządkowanych emocji. Ale zacznijmy od początku.

Po pierwszej części filmowej odsłony Diuny narosła we mnie przeogromna chęć przeczytania wszystkich książek z tej serii – przy czym tutaj uczciwie zaznaczam, że przeczytałem główną linię fabularną, czy może bardziej ogólnie mówiąc, skupiłem się na „kanonie”. Co spowodowało, że od pierwszego seansu miałem bardziej zarysowaną ocenę filmowej adaptacji. Uznałem wtedy, że film Denisa Villeneuvea był wierną kopią dzieła Franka Herberta. I jak na kopię przystoi, tylko niewielka jej część odstawała od oryginału. Teraz po zapoznaniu się z drugą częścią Diuny przychodzę do Was z recenzją i spróbuję ocenić film w kontekście książek. Dlatego, że do kin trafiła druga część Diuny, mogłem ocenić film w odniesieniu do książek.

Nieco o książce

Nawiązując do dzieła książkowego, muszę złożyć moje pełne uznanie i hołd temu utworowi, bo nic do tej pory nie odcisnęło na mnie tak silnego wrażenia. Gdybym miał stworzyć jakąś analogię, to wyobrażam sobie, że Diuna jest na Mount Everest, a każda inna książka na Giewoncie. Być może bardzo przerysowane porównanie, ale nie szkodzi. Podobny szok przeżyłem. Nie jest to recenzja książki, więc po więcej szczegółów o literackim oryginale zapraszam do recenzji trzech pierwszych tomów, które stworzył Paszczak:

Niewątpliwy sukces

Kadr z filmu - stilgar - Materiały prasowe Warner Bros Polska

Wracając do filmu. Nie mogę odmówić sobie stwierdzenia, że Diuna to arcydzieło, które w tym roku na pewno bardzo odznaczy się w całej popkulturze. Wszystko, co może, będzie powiedziane na temat filmu. Zakładam również, że bardzo duża część różnych nagród zostanie przyznana twórcom i aktorom. Pewnie w rankingu „kasiastych” produkcji, Diuna znajdzie się bardzo wysoko. Sam reżyser pokazał po raz kolejny, że wie, jak filmy produkować i nie boi się odważnych kroków. I pewnie Diuna stanie na półce filmów, do których często wracam obok Bladerunnera 2049 czy Nowego początku. Oczywiście również sami aktorzy są wielką częścią sukcesu produkcji, bo to jak zostali dobrani to majstersztyk.
I tutaj zastanawiam się nad tym, jak odebrałbym film, gdyby nie znajomość materiału źródłowego? Czy po seansie odczuwałbym jeszcze większe oczarowanie tym filmem?
Bardzo trudno mi pominąć te wszystkie elementy, których w produkcji zabrakło. Sam film i to, jak został wykonany, podnosi poprzeczkę w tolerancji odstępstwa od źródła. Na ogół jestem bardzo ambiwalentny w takich sprawach, natomiast tutaj kilka rzeczy zmieniło sens niektórych wątków, co może wykiełkować w zgniłe owoce w kolejnym filmie. Ale pożyjemy, zobaczymy, jak zostanie to rozwiązane przez scenarzystów w przyszłości.

Odbiór filmu

W sali kinowej spotkałem się z dość nieoczekiwanym zjawiskiem wybuchu śmiechów podczas scen, które w moim rozumieniu nawet nie miały temu służyć. Otóż, dlaczego Stilgar, postać grana przez aktora Javiera Bardema, powodowała takie wybuchy radości? Dlaczego Chani, graną przez Zendayę, wzbudziła w osobie siedzącej obok mnie bardzo nieprzychylne komentarze? Czy właśnie tak miały wybrzmieć te postaci? Warto tutaj zaznaczyć, że w książce synergia między postaciami była dużo głębsza, co prawda równie skomplikowana, aczkolwiek widoczna dla czytelnika i niepozostawiająca wątpliwości na temat relacji, jakie są zbudowane pomiędzy bohaterami. Tego w filmie mi zabrakło, autorzy obrazka skupili się w dużej mierze na zbudowaniu napięcia wokół Paula Atrydy, którego świetnie zagrała wschodząca, a właściwie jasno świecąca gwiazda Hollywood, czyli Timothee Chalamet. I takich sytuacji była zatrważająca ilość. Chociaż tutaj możliwe, że trafiła mi się słabej jakości ekipa, a przynajmniej tak chciałbym, aby było.

Czy to źle?

Przespałem się z tym wszystkim i nieco bardziej przytomnie podchodzę do tej produkcji. Czy to źle, że film pokazuje najbardziej wzniosłe chwile z książki, tworząc epos z rodu Atrydów? Krótka odpowiedź to: nie. Film tak naprawdę już wcześniej wytyczył kierunek i konsekwentnie w jego kierunku idzie.

To, że pierwsza część była bardziej dokładna, można w łatwy sposób poprzeć tym, że mniej więcej odpowiadała za połowę pierwszego tomu, gdzie i tak dynamika była nieco wolniejsza niż w dalszej części książki. Bardzo cieszę się, że ten film powstał i w dodatku jest tak prze-niesamowity. I właśnie taki jest, jeśli postaramy się zignorować pewne braki w fabule. Autorzy pierwszych, przedpremierowych recenzji zawsze mówili o niesamowitym spektaklu, mocnym napięciu, wspaniałej muzyce oraz że trzygodzinny film w tym przypadku skończył się za szybko. I może właśnie w tym cały problem, że trzy godziny to za mało, by przybliżyć się do pełnego odwzorowania. Zabrakło w mojej ocenie kilku kluczowych fragmentów z książki, by tym wszystkim, którzy śmiali się z ważnych postaci, udowodnić, że są dużo bardziej poważne i wzbudzające respekt. Po cichu czekałem również na to, w jakim kierunku zostanie zrealizowana scena zabójstwa Barona Vladimira – trochę zawód. Dlaczego? W książce ten moment wyglądał zupełnie inaczej, inne sytuacje spowodowały, że Baron zakończył swój żywot, i wydaje się to w mojej ocenie, że autor literackiego pierwowzoru podszedł do tematu nieco bardziej finezyjnie, zważywszy na to, kto Vladimira wtedy zabił.

Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony z produkcji, ponieważ mało jest ostatnio adaptacji, które zachowują wysoką jakość. Diuna powinna być przykładem dla innych, jak tworzyć filmy z materiałem źródłowym. Może twórcy Netflixa spróbują wyciągnąć lekcje z tego seansu i nauczą się, jak postępować ze źródłem, bo wciąż Diuna cześć 2 jest dobrym tego przykładem.

Wszystkie materiały prasowe zaczerpnięte zostały z oficjalnej strony polskiego dystrybutora jakim jest Warner Bros Polska: https://www.warnerbros.pl/filmy/diuna-cz-druga

Czytam, oglądam, słucham i fotografuje. Jestem również głównym adminem strony oraz od czasu do czasu coś napiszę. Jeśli jest jakiś kłopot w użytkowaniu strony to śmiało pisz do mnie poprzez formularz kontaktowy na stronie. :-)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze